Funkcjonariuszka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego będzie podłączona pod wykrywacz kłamstw jeszcze w tym tygodniu - dowiedział się nieoficjalnie "Wprost".

Łódzka prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, chce w ten sposób sprawdzić, która relacja z przeszukania mieszkania Blidów jest prawdziwa - agentki czy męża byłej minister budownictwa. Oboje mówią co innego.

Henryk Blida zeznał, że funkcjonariusze ABW dopuścili się karygodnych zaniedbań. Według niego pilnująca Blidę agentka zostawiła ją samą w łazience. Z kolei oskarżana przez męża byłej minister funkcjonariuszka twierdzi, że pilnowała Barbarę Blidę przez cały czas przez uchylone drzwi łazienki.

Na nic zdała się konfrontacja obu świadków, dlatego prokuratorzy zdecydowali się wykorzystać wariograf.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy badaniom będzie poddany mąż zmarłej tragicznie byłej minister. Ale jak zapowiada jego adwokat, Henryk Blida nie będzie miał nic przeciwko. "Nie widzę przeszkód, by także mój klient poddał się badaniu na wykrywaczu kłamstw i w ten sposób udowodnił prawdziwość swojej relacji, choć powinno to mieć miejsce już po przedstawieniu zarzutów funkcjonariuszce ABW" - tłumaczy tygodnikowi mecenas Leszek Piotrowski.