Lepper oświadczył kilka tygodni temu, że ma "porażające materiały" na temat PiS i premiera. Spekulowano m.in., że Samoobrona skompletowała dokumenty dotyczące interesów Porozumienia Centrum, dawnej partii Jarosława Kaczyńskiego.

Reklama

Szef Samoobrony twierdził też, że ma taśmy z nagraniami kompromitującymi Kaczyńskiego i jego partię. "Mamy nagrania, choć nie są one tak dobitne jak taśmy Beger" - mówił Lepper.

Jego współpracownicy sugerowali wówczas, że pod koniec swej rządowej kariery nagrywał spotkania z premierem i skompletował w swoim sejfie kilkanaście taśm. Na nagraniach znajdować się miały m.in. informacje o przygotowywanych przez specsłużby prowokacjach przeciwko opozycji.

Dziś okazuje się, że owo słynne "archiwum Leppera" nie istnieje - twierdzi "Newsweek". "To zupełna bzdura. Lepper nie ma nic w szafie na wypadek kampanii" - twierdzi jeden z jego najbliższych współpracowników.

Inni politycy LPR i Samoobrony, z którymi rozmawiali dziennikarze "Newsweeka" także twierdzą, że Leppera poniosła wyobraźnia. "Wiem, że to był blef wymyślony po to, żeby postraszyć Kaczyńskiego. Żadnych nagrań nie było i nie ma" - twierdzi wyrzucony niedawno z Samoobrony eurodeputowany Ryszard Czarnecki.