"Przyznam, że tak szczerej wypowiedzi ze strony najważniejszego obecnie spina PiS-u się nie spodziewałem. Jacek ma wiele zalet, ale nie wiedziałem, że należy do nich także dziecięca szczerość" - pisze na swym blogu Migalski. Powołuje się na wypowiedź Jacka Kurskiego dla "Wprost". Polityk PiS powiedział tam: "Wygramy tylko w wypadku katastrofy gospodarczej, społecznej na poziomie braku wypłat, wynagrodzeń, emerytur, dostaw prądu. Ale ja kocham Polskę i nie życzę jej takiego krachu".

Reklama

Migalski twierdzi, że to "szczere wyznanie wiary". Jego zdaniem "dawny bulterier (podkreślam - dawny, bo obecnie Jacek jest już słodkim misiem) szczerze przyznaje, że jedyną szansą dla jego partii jest totalny krach i katastrofa - łącznie z brakiem dostaw prądu. Czyli jedynie w przypadku politycznego i gospodarczego Armagedonu możliwy jest powrót PiS do władzy."

Bo gdyby powiedział to on, to można by go "posądzać o złośliwość, kompleksy i chęć odwetu na mojej ulubionej partii, ale jeśli mówi to obecnie jeden z najbliższych współpracowników prezesa, to trzeba to chyba potraktować jako szczere wyznanie wiary". Europoseł PiS, analizując wypowiedź Kurskiego, atakuje też swojego kolegę z Parlamentu Europejskiego. Według niego słowa Kurskiego świadczą, że nie chce on katastrofy, czyli pragnie "by rządy PO trwały po wieki.To budzi respekt i szacunek!".

Jednocześnie jednak Migalski twierdzi, że Kurski ma rację. "Jedynie zupełnie niewyobrażalna katastrofa społeczno - gospodarcza może spowodować zwycięstwo PiS. Dowodzą tego kolejne badania". Powołuje się bowiem na sondaż CBOS, z którego wynika, że najmniej ufamy Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Europoseł przypomina, że w swym liście otwartym pisał, że partia, której przewodzi polityk o najniższym poziomie zaufania, nie ma szans na zwycięstwo.