Według informatorów PAP, najprawdopodobniej w piątek zbierze się Komitet Polityczny PiS, który będzie omawiał tę sprawę. Decyzję o wykluczeniu Poncyljusza może też podjąć jednoosobowo prezes PiS Jarosław Kaczyński. W tym przypadku mogłaby być ona ogłoszona jeszcze w środę.
"Ostatnie wypowiedzi posła Pawła Poncyljusza są nie do przyjęcia. Wygląda jakby sam chciał wykluczenia. Opowiem się za wykluczeniem" - powiedział w środę PAP pragnący zachować anonimowość członek kierownictwa PiS.
Postawę Poncyljusza krytykuje też w rozmowie z PAP szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Postawa posła Poncyljusza potwierdza tezy zawarte w liście prezesa Kaczyńskiego do działaczy PiS. Widać to wyraźnie. Jestem zdumiony, że siedem miesięcy po katastrofie smoleńskiej Paweł Poncyljusz organizuje takie spektakle medialne" - powiedział.
Poncyljusz we wtorek i środę udzielił kilku wywiadów. Podkreślał, że trudno mu wyobrazić siebie w PiS, w którym nie ma Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak (wykluczonych w zeszłym tygodniu). "Chciałbym być w PiS z Joanną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Jakubiak, jeśli tak się nie stanie, to coś z tym trzeba będzie zrobić" - powiedział Poncyljusz w środę w radiu RMF FM. Ocenił też, że kwestia jego przyszłości politycznej powinna wyjaśnić się do końca tygodnia.
Z kolei w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził: "Problem ludzi z Komitetu Politycznego PiS polega na tym, że oni myślą logiką bycia w stadzie. Starają się schlebiać oczekiwaniom przywódcy. Oni mają z tego korzyści, gorzej z pozytywnymi efektami dla całej partii i w ogóle jakości polityki".
Prezes PiS napisał we wtorek list do działaczy ugrupowania, w którym tłumaczył powody wykluczenia Jakubiak i Kluzik-Rostkowskiej z partii. Ocenił, że wybór Kluzik-Rostkowskiej na szefa jego sztabu w wyborach prezydenckich oraz jej decyzje personalne spowodowały "wyeksponowanie kilkorga osób". (Poncyljusz był członkiem sztabu - PAP).
"Przebieg kampanii wyborczej zachęcił tę grupę - marginalną w PiS, ale przekonaną o swojej wyższości - do działań, których celem miałaby być zmiana władz i charakteru partii" - podkreślił Kaczyński.
"Udany kongres poznański PiS (w marcu 2010 r. - PAP) doprowadził do natychmiastowego ataku na naszą formację i to ataku od wewnątrz. Dziś wiem, że nie był on nieodpowiedzialną inicjatywą jednego człowieka (Pawła Poncyljusza), ale przedsięwzięciem paru osób niezadowolonych ze spokojnego, merytorycznego przebiegu kongresu i jednoznacznych wyborów personalnych, które na nim zostały dokonane. Atak mający wsparcie zewnętrzne trwał aż do 10 kwietnia, kiedy to przerwała go smoleńska tragedia" - napisał Kaczyński.