Święczkowski przyznał, że próbowano na nim wywrzeć nielegalne naciski. Zaznaczył, że dopuścił się tego obecny marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. "Jest mi niezmiernie przykro, że muszę o tym powiedzieć" - zaznaczył.

Reklama

Świadek opowiedział, że w lipcu 2007 roku został przez telefon wezwany do Borusewicza, który był także wówczas marszałkiem Senatu. Podkreślił, że parę dni wcześniej wysłał do najważniejszych osób w państwie informację dotyczącą nieprawidłowości w spółkach paliwowych. Według Święczkowskiego Borusewicz zażądał od niego zmiany treści informacji. "Po prostu osłupiałem" - powiedział.

Świadek relacjonował, że odmówił i zwrócił marszałkowi uwagę, że nie może tego zrobić. Dodał, że kolejnego dnia poinformował o zdarzeniu premiera Jarosława Kaczyńskiego, który - "był zdumiony". Święczkowski powiedział, że nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez Borusewicza, ponieważ ten - jak określił to Święczkowski - dopuścił się "usiłowania nieudolnego".

Święczkowski zeznał też, że miesiąc później Borusewicz zwrócił się do niego, żeby nie odwoływał jednego z funkcjonariuszy ze stanowiska, na co się nie zgodził.