"Rozmowa była gdzieś o 8.20 rano, o 8.25 może (...). Piętnaście minut przed katastrofą, ale z tego co wiemy dzisiaj, to jeszcze było kilka minut przed tym zanim poinformowano, że jest zła pogoda" - wspominał Jarosław Kaczyński. Podkreślał, że z Lechem Kaczyńskim rozmawiał jedynie o stanie zdrowia ich matki, wówczas leżącej w szpitalu. Jak podkreślał, taka rozmowa miała miejsce codziennie.
Szef PiS relacjonował, że brat sugerował mu odpoczynek. "Rozmawialiśmy o stanie zdrowia mamy i jeszcze do tego brat, który wiedział, że jestem mocno zmęczony tymi wydarzeniami, doradził mi, mimo że pora nie był wczesna, żebym jeszcze chwilę się przespał. I to były jego ostatnie słowa w życiu do mnie skierowane. O niczym więcej żeśmy nie rozmawiali" - wyznał Jarosław Kaczyński.
Były premier dodał, że rozmowa, jak zazwyczaj w przypadku telefonu satelitarnego, urwała się. Przyznał, że jego brat bardzo rzadko korzystał z aparatu telefonicznego na pokładzie samolotu. "Dzwonił do mnie niekiedy właśnie dlatego, żeby mnie poinformować, że samolot nie wylądował, bo załoga podjęła decyzję, tu w Polsce, że nie ma warunków i nie ląduje" - przyznal.