Vytautas Landsbergis udziela rad polskiemu rządowi w sprawie postępowania po katastrofie Tu-154. W wielu miejscach atakuje gabinet Donalda Tuska.

Reklama

"Nawet już po zwróceniu ciał ofiar tragedii można było sporo zrobić, zebrać własne dowody. Ale chyba nie skorzystano z szansy – bo zakazywano otwierać trumny. Zakazali Rosjanie, Polacy się podporządkowali. Co to w ogóle za podejście? Pamiętam jak naszych chłopców, Litwinów, oddawali z Afganistanu albo Dalekiego Wschodu w trumnach metalowych z takim dokładnie poleceniem, żeby nie otwierać. Tłumaczono, że umarł na zawał serca czy jakąś inną chorobę, ewentualnie, że się powiesił. A kiedy ojciec w nocy otworzył trumnę, widział ciało syna okaleczone torturami" - mówi litewski polityk.

Landsbergis podkreśla, że nie może zrozumie postępowania polskiej strony. "Dlaczego Polska zgodziła się na nieotwieranie trumien? Nie rozumiem, nie mogę pojąć" - mówi.

Co zatem rząd Tuska powinien był zrobić? "Polski rząd mógł dążyć do dwóch celów: wewnętrznej konsolidacji społeczeństwa polskiego i jak największego wglądu w śledztwo. Najpierw u siebie rozważyć wszystkie opcje, choćby w trybie przyspieszonym, a nie siadać wprost z Putinem, i potem informować o tym Polaków" - mówi Litwin.

Landsbergis zarzuca stronie polskiej ugodowość. "Nawet jeżeli padła propozycja od Putina i Morozowa, warto było ją przemyśleć. A nie od razu <OK, przyjmujemy>. To był błąd. Powstaje pytanie: dlaczego tak postąpiono? By kontynuować ocieplenie i zgodę z Rosją? Czuć w tym pewną ugodowość" - twierdzi.

Na ten wywiad zareagował na blogu w Onecie senator PO Władysław Sidorowicz.

"Ten antypolski polityk włącza się w nasz spór wewnętrzny po jednej stronie. Stara się podważać zaufanie do naszego rządu. Może liczy, że osłabi to naszą presję na Litwę, by respektowała europejskie standardy w traktowaniu mniejszości narodowych?" - napisał Sidorowicz.