Nie chciał zdradzić jak będzie ona przebiegać. "To nie jest takie proste, my mamy swój system stanów alarmowych placówek. W tej chwili podjąłem decyzję o stanie alarmowym +C+ (Charlie), czyli to rzeczywiście redukcja personelu" - mówił Sikorski w sobotę w "Przesłuchaniu" RMF FM.

Reklama

Według niego, obecna sytuacja nie oznacza stanu najwyższego zagrożenia. "To jest sytuacja niebezpieczna dla naszych dyplomatów, ale jednocześnie taka, w której wszyscy chłoną informacje z Libii (...) pan ambasador jest chwalony przez media, nawet australijskie, bo jest tam bardzo przydatny" - zaznaczył.

Jak mówił Sikorski, "oczywiście narażamy naszych dyplomatów na ryzyko", ale - w jego ocenie - od tego służba dyplomatyczna ma przywileje, żeby właśnie w takich sytuacjach wykazać się przydatnością.

Szef polskiej dyplomacji nie chciał zdradzić szczegółów ilu Polaków wyjedzie z kraju i kiedy to nastąpi.

MSZ informował w piątek, że w tej chwili w naszej ambasadzie w Trypolisie jest sześciu pracowników merytorycznych oraz kilku technicznych.

W Libii trwa rewolta przeciwko reżymowi Muammara Kadafiego, która pochłonęła już setki ofiar. W kraju zwiększa się pospolita przestępczość; bardzo często dochodzi do rabunków i aktów agresji. Władze straciły kontrolę nad większością wschodniej części kraju; są oznaki, że stanie się tak również na zachodzie. (PAP)