"Jeśli nie dostanę miejsca na liście PO w wyborach parlamentarnych, to będę to odbierał jako czytelny znak, że jestem dla PO balastem – i wtedy zorganizuję konferencję prasową w Sejmie, która będzie ciekawa" – mówi poseł Robert Węgrzyn w rozmowie z portalem Onet.pl. Zastrzega, że konferencja "nie będzie wymierzona w PO, ale będzie bardzo ciekawa". Jednocześnie, jak twierdzi, ma nadzieję, że nie będzie musiał jej organizować.
Zamieszanie wokół kontrowersyjnych wypowiedzi parlamentarzysty zaczęło się znowu. Doprowadził do niego sam Węgrzyn, który w poniedziałkowej rozmowie z Radiem Park stwierdził: "Jeśli Zarząd Krajowy nie zdecyduje o umieszczeniu mnie na listach wyborczych, to będę to odbierał jednoznacznie: że środowiska homoseksualne miały większe wpływy".
Wypowiedź tę ironicznie skwitowała we wtorek w Radiu ZET Hanna Gronkiewicz-Waltz. Podkreśliła, że nie ma już 90-procentowej pewności, iż Węgrzyna nie będzie na listach PO – jest pewność stuprocentowa.
Mimo to, poseł Węgrzyn podtrzymuje swoją wypowiedź w Radiu Park. Jest rozżalony, że jego żart, legendarna kwestia – "Z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami, to chętnie bym popatrzył" – może sprawić, że nie znajdzie się na listach wyborczych PO. Uznaje to za "dziwną sprawę".
"Rozumiem, gdybym został przesunięty o jedno, dwa, trzy, czy nawet pięć miejsc i dostał najgorsze miejsce na liście, ale nie można człowieka wyrzucić z partii za żart" – kwituje parlamentarzysta. "Najbardziej zależy mi na weryfikacji wyborców. Wiem, że wyborcy we mnie nie zwątpili i mogę liczyć na ich głos. Jestem dla PO wartością dodaną" – podkreśla.
"Jestem za związkami partnerskimi, ale odmiennej płci" – deklaruje poseł, akcentując też swoje konserwatywne i "nienegocjowane" poglądy. "Nie mam jakichkolwiek uprzedzeń względem mniejszości seksualnych. Proszę ze mnie nie robić homofoba. Nie jestem i nigdy nim nie byłem" – dodaje.