Państwo zadbało o ustępujących prezydentów i oni nie muszą się martwić o swój byt. Do końca życia otrzymują prezydencką emeryturę - ok. 6 tys. zł. Dostają też pieniądze na utrzymanie swojego biura (ok. 11 tys. zł), służbowy samochód i ochronę.
O ile byli prezydenci nie tracą nic z prestiżu dawnego życia, o tyle byli premierzy nie mają już tak kolorowo.
Gazeta pisze, że wśród posłów znana jest anegdota, jak to były premier Leszek Miller miał przyjść do premiera Donalda Tuska i pożalić się, że nie ma z czego żyć.
Firmy nie chcą zatrudniać oficjalnie byłych szefów rządu. Zamiast oficjalnej listy płac wolą zaproponować niedługi kontrakt
Były premier Józef Oleksy został biznesowym wspólnikiem Józefa Wojciechowskiego, jednego z najbogatszych Polaków, znanego dewelopera z J.W. Construction Holding SA i zarazem właściciela klubu piłkarskiego Polonia Warszawa. Dzięki temu Oleksy został przewodniczącym rady nadzorczej Polonii Warszawa i członkiem zarządu J.W. Construction.
Gazeta opisuje, jak po wyborach w 1993 wszyscy z Kongresu Liberalno-Demokratycznego znaleźli się nie zielonej trawce. -"Donald Tusk również miał wtedy problemy ze znalezieniem pracy. W latach 1993-1997 pracował w Fundacji Liberałów i wydawał albumy o Gdańsku"- mówi Paweł Piskorski.
Są jednak politycy, którzy po odejściu z politycznej sceny nieźle sobie radzą. Należą do nich prawnicy - wyrobione znane nazwisko i popularność przysparzają mu klienteli.
Gorzej, gdy po kilkunastu latach pracy w parlamencie wypada się z własnego zawodu. Najtrudniej w tym przypadku jest politykom lekarzom.