"Gazeta Wyborcza" podaje, że w czwartek działacze gdańskiego PiS rozesłali do mediów komunikat o briefingu prasowym. Politycy chcieli spotkać się przy pomniku Temidy w nowym gmachu gdańskiego sądu.
Kilka minut później w następnym komunikacie spotkanie odwołano. Co się stało? Oto treść maila:
Zbieżność nazwisk na cokole pomnika Temidy jest przyczyną odwołania briefingu Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo przepraszamy za wywołane zamieszanie. Pojawia się wrażenie psychozy w sprawie spółki Amber Gold. Okazuje się, że każde doniesienie warto sprawdzić najpierw kilka razy.
Okazało się, że działacze PiS na pomniku Temidy wypatrzyli nazwisko Marcina Plichty. Okazało się jednak, że nie jest on osobą, o której myśleli.
W nowym gmachu gdańskiego Sądu znajduje się pomnik Temidy, który podpisany jest nazwiskiem Marcina Plichty. Myśleliśmy, że chodzi o szefa Amber Gold, który miał ufundować ten pomnik. Tymczasem tuż przed konferencją prasową sprawdziliśmy, że to inny Marcin Plichta, gdański artysta plastyk, a podpis na cokole oznacza, że to on ten pomnik wykonał - tłumaczy radny PiS Kazimierz Koralewski.
Ta pomyłka jest oczywiście śmieszna, ale trochę mi przykro, szczególnie że jeszcze trzy lata temu byłem członkiem Prawa i Sprawiedliwości i koledzy z partii powinni mnie kojarzyć albo chociaż przejrzeć swoje kartoteki. Sprawa firmy Amber Gold, niestety, odbija się na moim życiu. Rodzina i znajomi dzwonią do mnie i żartują: Marcin, gdzie masz złoto? A ja jestem skromnym wykładowcą akademickim z pensją dwa tysiące złotych. Pomnik Temidy w gdańskim Sądzie wykonałem już kilka lat temu, na zlecenie firmy Górski, która budowała ten gmach. Figura miała być początkowo większa, ale ostatecznie ma 75 centymetrów. Wykonałem ją pierwotnie z gliny, a potem w marmurze. - komentuje Marcin Plichta, artysta plastyk.