W styczniu 2003 roku nikt nie przypuszczał, że sejmowe śledztwo dot. afery Rywina przewróci polską scenę polityczną do góry nogami. O pracach pierwszej sejmowej komisji śledczej, w 10 rocznicę od jej powołania, opowiadał w programie Tomasza Sekielskiego Jan Maria Rokita.
Były polityk PO ocenił m.in. pracę dwóch osób, które w pracach komisji najmocniej się wybili - Tomasza Nałęcza i Zbigniewa Ziobry. Obaj odegrali, zdaniem Rokity, pozytywną rolę w wyjaśnianiu sprawy, ale z pewnymi zastrzeżeniami.
Rokita wspomniał m.in. o "ograniczeniach", do jakich miał mu się przyznać Tomasz Nałęcz. - Moim jest Aleksander Kwaśniewski - miał powiedzieć Nałęcz i zastrzec, że osoba Kwaśniewskiego nie będzie przedmiotem zainteresowania komisji. Rokita mówił też o tym, dlaczego
Rywin nie "nie sypał" i nie wskazał nikogo z tzw. grupy trzymającej władzę. - To był krąg na poły mafijny. I tego typu struktury są oparte o związki lojalności - powiedział były polityk.
W rozmowie z Sekielskim Rokita nie krył też rozczarowania dzisiejszą sceną polityczną.
- Dziś wszystko, to co politycy mówią, to reklama, marketing - narzekał Rokita. Nie oszczędził też swoich partyjnych kolegów - Kim jest Tusk, jeśli padnie nienawiść do Kaczyńskiego? Nikim - przyznał.
Czy sam zastanawia się nad powrotem do polityki? - Broń Boże! - oburzył się były lider PO. dodał, że jest na emeryturze - gotuje, zajmuje się domem i rozmyśla.
- Żaden zdrowo myślący człowiek nie może się oprzeć wrażeniu, że świat oszalał - dodał Rokita.