Doradcy naukowi Antoniego Macierewicza nie używają wprost słowa zamach, ale komisji państwowej zarzucają ukrywanie prawdy, także o tym, jaka była dokładna trasa lotu tupolewa.

Reklama

Ich zdaniem 10 kwietnia 2011 roku doszło do eksplozji w samolocie, która najpierw zniszczyła jego ogon, a następnie lewe skrzydło. Nie było - jak utrzymuje z kolei komisja państwowa - zderzenia ani z drzewem, ani z podłożem.

Eksperci Macierewicza przekonują przy tym, że tupolew w zderzeniu z brzozą - gdyby do niego faktycznie doszło - w ogóle by nie ucierpiał. Jeden z nich - prof. Binienda - dopytywany, skąd w takim razie w drzewie fragmenty skrzydła - tego już nie wyjaśnia.

Bez szerszego komentarza pozostawiają też informacje, że na wraku ani na ciałach ofiar nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych. Nie odważyła się (komisja państwowa - przypis red.) wykonać pewnych badań ze względu na miłość do Putina - mówi tylko prof. Jacek Rońda w filmie "Anatomia upadku".

Podczas spotkań padną porównania smoleńskiej katastrofy z mordem katyńskim z 1940 roku. Pokazywane będą także zdjęcia polskich oficerów zamordowanych przez NKWD i zdjęcia ofiar, które zginęły w 2010 roku. Eksperci przekonują przy tym, że mają do tego prawo, bo państwo polskie w Smoleńsku upadło na kolana i wciąż na nich trwa.

Jak pisze "GW" samych doradców naukowych Macierewicza - to obok prof. Wiesława Biniendy i prof. Jacka Rońdy, także Kazimierz Nowaczyk i dr Gregory Szuladziński - nie było na miejscu tragedii. Z lotnictwem i badaniem wypadków lotniczych niewiele mają też wspólnego.

Ich objazdy finansuje Instytut im. Lecha Kaczyńskiego, powołany przez polityków PiS oraz Kancelaria Sejmu.