Antoni Macierewicz odniósł się do w ten sposób do informacji Macieja Laska. Ten przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu dopatrywał się m.in. w szkoleniu załogi. - Jeśli dochodzi do wypadku, to znaczy, że system szkolenia pilotów zawiódł na każdym etapie - przekonywał Maciej Lasek na konferencji zespołu ekspertów lotniczych.

Reklama

Tymczasem jak stwierdza Antoni Macierewicz, kierujący parlamentarnym zespołem zajmującym się wyjaśnianiem katastrofy przez cały czas mamy do czynienia z festiwalem pilotów cywilnych, którzy oskarżają pilotów wojskowych.

- Ja już nie mówię, że to jest niemoralne. Ale to jest po prostu nieprofesjonalne - grzmi.

Macierewicz zwraca przy tym uwagę, że Maciej Lasek i Wiesław Jedynak (z komisji Millera- przypis red.), podają nieprawdziwe informacje, że samolot znalazł się na sześciu metrach wysokości.

- Co najmniej na wysokości 20, 30 m. To oczywiste, że ta wysokość nie jest bezpieczna. Ale to jest wysokość, która w normalnej sytuacji nie mogłaby doprowadzić do katastrofy. To wysokość, która pokazuje, że przyczyną dramatu nie było urwanie skrzydła przez brzozę. Przyczyn trzeba szukać gdzie indziej - podkreśla.

Stwierdza także, że eksperci z zespołu Laska są urzędnikami premiera, płatnymi podwójnie, pobierającymi pensje za obronę stanowiska Donalda Tuska. Na tym jednak nie kończy.

- Główni piloci z pułku, którzy mogliby coś powiedzieć, są zastraszani przez stawianie im zarzutów. Są trzymani pod tymi zarzutami tak długo, by nie mogli publicznie wystąpić. Myślę, że dziennikarze - ci, którzy są obiektywni, którzy świetnie znają sytuację - dobrze to wiedzą - dodaje jednym tchem.