Antoni Macierewicz odniósł się do w ten sposób do informacji Macieja Laska. Ten przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu dopatrywał się m.in. w szkoleniu załogi. - Jeśli dochodzi do wypadku, to znaczy, że system szkolenia pilotów zawiódł na każdym etapie - przekonywał Maciej Lasek na konferencji zespołu ekspertów lotniczych.
Tymczasem jak stwierdza Antoni Macierewicz, kierujący parlamentarnym zespołem zajmującym się wyjaśnianiem katastrofy przez cały czas mamy do czynienia z festiwalem pilotów cywilnych, którzy oskarżają pilotów wojskowych.
- Ja już nie mówię, że to jest niemoralne. Ale to jest po prostu nieprofesjonalne - grzmi.
Macierewicz zwraca przy tym uwagę, że Maciej Lasek i Wiesław Jedynak (z komisji Millera- przypis red.), podają nieprawdziwe informacje, że samolot znalazł się na sześciu metrach wysokości.
- Co najmniej na wysokości 20, 30 m. To oczywiste, że ta wysokość nie jest bezpieczna. Ale to jest wysokość, która w normalnej sytuacji nie mogłaby doprowadzić do katastrofy. To wysokość, która pokazuje, że przyczyną dramatu nie było urwanie skrzydła przez brzozę. Przyczyn trzeba szukać gdzie indziej - podkreśla.
Stwierdza także, że eksperci z zespołu Laska są urzędnikami premiera, płatnymi podwójnie, pobierającymi pensje za obronę stanowiska Donalda Tuska. Na tym jednak nie kończy.
- Główni piloci z pułku, którzy mogliby coś powiedzieć, są zastraszani przez stawianie im zarzutów. Są trzymani pod tymi zarzutami tak długo, by nie mogli publicznie wystąpić. Myślę, że dziennikarze - ci, którzy są obiektywni, którzy świetnie znają sytuację - dobrze to wiedzą - dodaje jednym tchem.
Komentarze(81)
Pokaż:
Kanadyjscy producenci filmu "Smierć prezydenta"
Oto lista pobieżnie wynotowanych dwudziestu siedmiu kłamstw z odcinka cyklu kanadyjskiego producenta pt. „Śmierć Prezydenta”:
1. Nie jest prawdą, że lot rządowego tupolewa z 10 kwietnia 2010r. był lotem cywilnym (czego nie przekreślą buńczuczne zapewnienia jakiegoś występującego przed kamerą rosyjskiego mędrka).
2. Nie jest prawdą, że oględziny miejsca katastrofy wykonane były przez śledczych fachowymi przyrządami (dzisiaj już wiemy, że np. wrak samolotu został zbadany „wizualnie”).
3. Nie jest prawdą, że polski tupolew, który rozbił się 10 kwietnia 2010r. pod Smoleńskiem był samolotem prezydenckim (w rzeczywistości był samolotem rządowym).
4. Przemilczano temat zdegradowania wraku samolotu, w sytuacji w której w każdym odcinku „Katastrofy w przestworzach” w jakiś sposób odnosi się do tego zagadnienia.
5. Nie jest prawdą, że członkowie Komisji Millera dokonali zbadania wraku pod kątem obecności materiałów wybuchowych, których w wyniku analiz nie stwierdzono.
6. Nie jest prawdą, że na wraku rządowego tupolewa nie stwierdzono obecności materiałów wybuchowych (obecność trotylu potwierdził najpierw dziennikarz śledczy Cezary Gmyz, a później prokuratorzy wojskowi).
7. Przemilczano fakt, że wrak samolotu przebadano pod kątem obecności materiałów wybuchowych dopiero we wrześniu 2012r. (przypuszczalne wyniki tych prac nie mogły więc zmieścić się w zawartości odcinka).
8. Nie jest prawdą – co sugeruje wizualizacji w odcinku – że lądowisko w Smoleńsku było wyposażone w nowoczesne urządzenia techniczne.
9. Nie jest prawdą, że trzeci rejestrator (tzw. polska czarna skrzynka) był produkcji polskiej (w rzeczywistości był to rejestrator produkcji amerykańskiej).
10. Przemilczano fakt obecności na odczytach z dwóch czarnych skrzynek (rosyjskiej i amerykańskiej) dwóch wstrząsów w ostatniej fazie lotu (członek Komisji Millera – prof. Żylicz – w dokumencie "Anatomia Upadku" stwierdził, że te wstrząsy zauważono, ale mogły być one spowodowane przez „cokolwiek”, toteż nie brano ich pod uwagę).
11. Nie jest prawdą, że samolot był sprawny do ostatnich chwil przed uderzeniem w ziemię (w rzeczywistości w ostatnich fazach lotu zarejestrowano kilkanaście awarii urządzeń samolotu).
12. Nie jest prawdą, że dyrektor protokołu dyplomatycznego – Mariusz Kazana – dokonywał pośredniej presji na pilotów w kwestii lądowania w Smoleńsku za wszelką cenę (w rzeczywistości pojęcie takie powinno być dookreślone przez śledczych i udowodnione).
13. Nie jest prawdziwą sugestia, że generał Błasik był w kokpicie tupolewa na chwilę przed uderzeniem samolotu w ziemię.
14. Przemilczano okoliczność, że dane z rejestratora ATM zinterpretowane zostały przez producenta dopiero w grudniu 2012r., tak więc siłą rzeczy nie miały prawa zmieścić się w materiale filmowym.
15. Nie jest ścisłą sugestia, że członkowie Komisji Millera w czasie prac nad wyjaśnianiem przyczyn katastrofy tworzyli własne opracowania, wykresy i analizy (w rzeczywistości opierali się oni wyłącznie na materiale dowodowym otrzymanym od tzw. strony rosyjskiej).
16. Nie jest prawdą, że nawigator tupolewa w ostatniej fazie lotu pomylił wysokościomierze (w rzeczywistości głos przypisywany pierwotnie nawigatorowi należał do pierwszego pilota, który prawidłowo odczytywał wysokość zejścia).
17. Nie jest zrozumiałym przypisywanie błędu pilotom, korzystającym z wysokościomierza ciśnieniowego, w sytuacji w której – jak film sugeruje chwilę później – korzystali oni z wysokościomierza radiowego (o co tutaj kuźwa chodzi?!).
18. Nie jest prawdą, że piloci podchodzili do lądowania (w rzeczywistości piloci robili jedynie zejście do wysokości decyzji).
19. Nie jest prawdą – co sugeruje przewodniczący Lasek – że piloci powinni odlecieć na lotnisko zapasowe (w rzeczywistości takie lotniska nie zostały wyznaczone przez organizatora lotu, czyli Kancelarię Premiera oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych).
20. Nie jest prawdą, że Konstanty Gebert jest polskim dziennikarzem (w rzeczywistości jest on publicystą „Gazety Wyborczej”).
21. Nie jest zrozumiałym przypomnienie tzw. incydentu gruzińskiego, w sytuacji w której, oczywistym jest, że rosyjskim śledczym jest na rękę stawiać w niekorzystnym świetle polskiego prezydenta za pomocą okazaną w tamtym czasie napadniętej przez Rosjan Gruzji.
22. Nie jest prawdą, że dowódca z tzw. incydentu gruzińskiego „zapłacił wysoką cenę” za niesubordynację Prezydentowi Kaczyńskiemu (w rzeczywistości dostał on awans i odznaczenie).
23. Nie jest informacją sprawdzoną, jakoby przycisk odejścia na tupolewach nie działał przy schodzeniu do lądowania na lotniskach typu smoleńskiego.
24. Przemilczano okoliczność samowolnego zmieniania zeznań przez rosyjskich kontrolerów lotu.
25. Przemilczano fakt, że w baraku kontroli lotów jakoby zacięła się taśma z nagraniem schodzenia rządowego tupolewa do wysokości decyzji.
26. Przemilczano fakt, że na lotniskach wojskowych to do kontrolerów lotu należy decyzja o jego zamknięciu.
27. Przemilczano fakt zdewastowania miejsca katastrofy przez Rosjan.
Ustalanie przyczyn wypadku komunikacyjnego z 10.04.2010 r było przeprowadzane przez komisję Jerzego Millera przy zastosowaniu przez śledczych techniki ślinienia środkowego palca lewej dłoni i wystawiania go na wiatr. POzostaje do ustalenia kto ich do tego skłonił. Władze umownie zwane polskimi od samego POczątku, a nawet jeszcze wcześniej wiedzą, że POd Siewiernym doszło do zamordowania 96 osób, które udawały się na groby katyńskie. Oczywiście nie ma mowy by te władze cokolwiek wykryły, komisja Millera i prokuratura bada tylko to na co POzwalają im zamachowcy i to w taki sPOsób by nic nie wykryć. ("A świece świeciły by nic nie oświecić." - Jacek Kaczmarski Krajobraz PO uczcie, w naszym przypadku PO zamachu). Oto jak z grubsza prowadzone jest ustalanie przyczyn tragedii smoleńskiej. Zupełny drobiazg, że w najważniejszym śledztwie jakie kiedykolwiek prowadziła polska prokuratura nie traktowano jako dowodu miejsca zdarzenia, wraku samolotu, oryginałów czarnych skrzynek i POzostałych rejestratorów lotu, odłamanego rzekomo na brzozie płata skrzydła i samej brzozy, kamizelek BORowców, ich broni i amunicji, czy telefonów satelitarnych. Do chwili ukazania się raPOrtu, Komisja Millera nie przeprowadziła ani jednej sekcji zwłok. Strona rosyjska rozPOczęła śledztwo od dobijania rannych, niszczenia wraku by zatrzeć ślady zamachu i gigantycznej akcji dezinformacyjnej. Oto próbka działania POlskiej prokuratury: „Zaskoczyło mnie nie tylko odkrycie w jednym z ciał gumowej rosyjskiej rękawicy, której użyto podczas sekcji, ale także zachowanie prokuratorów wojskowych obecnych podczas autopsji. W mojej opinii brakowało zainteresowania śledczych przebiegiem sekcji. Podchodziłem do ciał, przyglądałem się im uważnie, prosiłem o zabezpieczanie konkretnych dowodów. Zapytano mnie „po co”? Miałem przeświadczenie, że raczej próbują mnie blokować, zamiast zaangażować się w badanie – mówił mec. Stefan Hambura, pełnomocnik rodziny śp. Anny Walentynowicz. Wszystkie autopsje odbywały się w aurze tajemniczości i ich wyniki zostały utajnione. Pytanie dlaczego nie przeprowadzano sekcji w kwietniu 2010, kiedy to ciała dotarły do Polski POzostaje bez odpowiedzi. Ze strony POlskiej śledztwo nadzoruje premier Donald Tusk, a ze strony rosyjskiej nadzorujących było dwóch Premier Putin, a teraz prezydent Putin.