To są standardy białoruskie, z tą różnicą, że jeszcze nie siedzimy w więzieniu, ale nie wiadomo, jak będzie za chwilę - mówi portalowi wp.pl prof. Piotr Gliński, komentując to, co działo się podczas referendum w Warszawie. Profesor ostro też skrytykował kampanię wyborczą. Przeciwnik użył całego aparatu, który jest w jego dyspozycji, tzn. aparatu państwa, włącznie z podejrzeniem łamania prawa przez najważniejsze osoby w państwie i panią prezydent miasta - powiedział.
>>>PiS: Złamano konstytucję podczas referendum. Tusk: To absurd
Profesor uważa, że było to możliwe dlatego, bo media nie pomagają opozycji. Kolejnym elementem związanym z systemem, który mimo organizacji obywateli nie dał się przewrócić, są media. W dalszym ciągu media w Polsce nie są symetryczne. Główne media elektroniczne i dwie główne gazety, bo "Rzeczpospolita" także została ostatnio "odbita" przez system, to media tendencyjne, na pewno nie sympatyzujące z opozycją - stwierdził.
Zarzucił też dziennikarzom, że specjalnie rozdmuchiwali sprawę pedofilii w polskim Kościele, by przykryć kampanię wyborczą. Mogę wskazać na takie stare techniki, jak zasłanianie tematyki referendalnej sprawą pedofilii w Kościele - oczywiście jest to problem, ale nie wymaga aż tak wielkiej, ponadtygodniowej histerii. Wysyłanie dziennikarzy do Dominikany, relacje na żywo, to ewidentna akcja medialna. Mamy referendum warszawskie - najważniejsze wydarzenie polityczne sezonu, które przez to zeszło na drugi plan - zauważył.
Co teraz czeka profesora? Tak samo nie było wiadomo, czy będę kandydatem PiS w wyborach. Była taka ewentualność, pomagałem, prezentując pewną wizję, a nie program, co też było przedmiotem manipulacji - stwierdził. Zauważył jednak, że z warszawskiej kampanii jest znacznie mniej zadowolony niż z czasów, gdy przedstawiano go jako technicznego premiera.