Kilka miesięcy temu "Newsweek" ujawnił, że mecenas Rafał Rogalski (pełnomocnik w śledztwie smoleńskim) był opłacany nie przez Jarosława Kaczyńskiego, a przez klub PiS. Gdy sprawa wyszła na jaw jeden z posłów PO doniósł na prezesa PiS do prokuratury, gdyż jego zdaniem taki fakt powinien być odnotowany w oświadczeniu majątkowym Kaczyńskiego jako darowizna.
Jednak śledztwo umorzono z powodu braku znamion przestępstwa.
Teraz okazuje się, że sprawa nie została definitywnie zamknięta. "Według "Newsweeka" tematem ponownie zainteresowała się Prokuratura Generalna, która poleciła Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie sprawdzenie, czy decyzja o umorzeniu śledztwa była słuszna.
Zlecenie takiej kontroli jest standardową procedurą. Stosujemy ją często w przypadku śledztw, którymi interesują się media - mówi rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.
Inaczej sprawę widzi poseł PiS Marek Suski.
Znam mnóstwo przykładów umorzonych śledztw w sprawach jawnych przekrętów i złodziejskich prywatyzacji, w które Prokuratura Generalna jakoś nie ingerowała. Jak widać, wobec Jarosława Kaczyńskiego stosuje się inne standardy. Białoruskie - skomentował polityk.