Markijan Malski został wezwany rano do polskiego MSZ, po tym, gdy w nocy siły bezpieczeństwa rozpoczęły pacyfikację manifestantów.

Reklama

Malski po spotkaniu podkreślił, że jeszcze wczoraj była nadzieja na rozpoczęcie rozmów między opozycją a władzą. Powtórzył, że wyjściem z kryzysu politycznego w jego kraju jest jedynie dialog.

Ambasador podkreślił, że działania przeciw demonstrantom wymagają krytyki. Każdy normalny człowiek dziwi się z tego, że o drugiej w nocy została użyta siła (..) każdy normalny człowiek, w normalnym demokratycznym państwie potępia użycie siły przeciw demonstracjom, manifestacjom pokojowym - mówił ambasador.

Po wielu godzinach napięcia, specjalne jednostki ukraińskiej milicji wycofują się z placu Niepodległości. W nocy funkcjonariusze jednostki Berkut i żołnierze wojsk wewnętrznych zlikwidowali część barykad wokół placu, na którym jest kilkanaście tysięcy ludzi.

Akcja milicji spotkała się z natychmiastową reakcją mieszkańców Kijowa, którzy zaczęli schodzić się na centralny plac miasta i wspierać początkowo nielicznych demonstrantów. Rano milicjanci z Berkutu wdarli się do kijowskiego ratusza, zajmowanego przez demonstrantów. Atak został odparty.

Ukraińskich ambasadorów wezwały dziś do siebie także MSZ-ty Szwecji i Litwy.