Z nieoficjalnych informacji wynika, że premier Donald Tusk prowadzi rozmowy sondujące, czy kandydatura Radosława Sikorskiego na sekretarza generalnego NATO ma szanse powodzenia. W drugiej połowie roku odchodzi z tej funkcji dotychczas ją pełniący Duńczyk Anders Fogh Rasmussen. Z naszych informacji wynika, że ze strony premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona płyną sygnały, że kandydatura Sikorskiego mu się podoba i może przekonywać do niej Amerykanów. Ale konkurencja będzie ostra. Jest ze 20 kandydatów na szefa NATO, wśród nich Franco Frattini z Włoch czy Jan Balkenende z Holandii.
Najpierw Bruksela
Kwestia szefa Sojuszu rozstrzygnie się po nowym rozdaniu wewnątrz UE po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. W nim też Polska chciałaby ugrać sporo. Czy te plany się powiodą, zależy od ogólnounijnej układanki dotyczącej trzech stanowisk: szefa Komisji Europejskiej, szefa Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych. Rozdzielą je między siebie socjaliści i chadecy z Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Prawdopodobnie dwa z nich przypadną EPP.
Największy znak zapytania to Donald Tusk na szefa Komisji Europejskiej. O wspieraniu jego kandydatury przez Angelę Merkel wspominały niemieckie media. Tusk konsekwentnie zaprzecza chęci zostania szefem KE. Jednak politycy PO nie wykluczają, że może podjąć taką decyzję po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wówczas znany będzie układ sił między lewicą a EPP i propozycja będzie konkretna. Na razie kampania wyborcza dopiero startuje i europejscy chadecy będą wybierali swoją wyborczą lokomotywę. Nie ma żadnej pewności, że polityk, który nią zostanie, będzie po wyborach faktycznie kandydatem na szefa Komisji Europejskiej.
Druga funkcja, po którą może sięgnąć Polak, to szef unijnej dyplomacji, który jest jednocześnie wiceszefem Komisji Europejskiej. Kandydatem miałby tu być szef MSZ Radosław Sikorski. Jednak jak pokazał przykład obecnie ją sprawującej Catherine Ashton, kompetencje i wpływy tego urzędnika są niewielkie. W przeciwieństwie do szefa Komisji, od którego zależą m.in. nominacje komisarzy.
Jeśli w głównym rozdaniu nie weźmiemy nic, to liczymy na jedną z ważnych tek w Komisji Europejskiej. W kolejnej kadencji unijnych władz dla Polski kluczowe będą sprawy energetyczne. Unijne regulacje dotyczące polityki klimatycznej czy wydobycia łupków mogą przesądzić o konkurencyjności naszej gospodarki.
Który komisarz?
Dlatego PO mierzy w teki komisarzy, którzy mogą mieć wpływ na decyzje w tych sprawach – wynika z naszych rozmów z politykami PO i członkami rządu. Z tego punktu widzenia najbardziej pożądana byłaby teka komisarza do spraw energii. Obecnie tę funkcję pełni Niemiec Guenter Oettinger. Gdyby Polak został jego następcą, miałby możliwość utrącania najbardziej radykalnych pomysłów uderzających w nasze interesy, np. zaostrzenia regulacji środowiskowych dotyczących wydobycia i eksploatacji łupków. Takie pomysły są blokowane teraz przez Polskę, ale na pewno wrócą w kolejnej kadencji. Dlatego pożądana byłaby także funkcja komisarza do spraw środowiska. Ale sami politycy Platformy wątpią, by Polska forsująca wydobycie łupków i blokująca zaostrzanie polityki klimatycznej miała szanse na wysunięcie kandydata na tę funkcję.
Nasz rząd myśli jeszcze o którymś z czterech ważnych komisarzy gospodarczych: do spraw rynku wewnętrznego i usług, do spraw konkurencji, do spraw przemysłu lub do spraw podatków. Każda z tych tek oznacza objęcie ważnego sektora unijnej polityki gospodarczej. - Dodatkowo pozwala to na załatwianie naszych intersów na zasadzie wymiany przysług z innymi komisarzami - mówi jeden z naszych rozmówców.
Dwa ważne unijne resorty odpadają: budżet, bo Janusz Lewandowski zajmował się tym w tej kadencji. A teka komisarza do spraw gospodarczych i walutowych jest zarezerwowana dla kogoś ze strefy euro.
Jeśli chodzi o personalia, pewniakiem wydaje się w tej chwili Janusz Lewandowski. - Ma największe szanse na stanowisko komisarza, jest bardzo ceniony w Komisji i zgodnie uważany za jednego z lepszych komisarzy - ocenia Piotr Borys, eurodeputowany PO. Dodatkowo jak wskazują politycy PO, wystawienie takiego doświadczonego kandydata zwiększałoby szanse, by został także wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej.
Ale gdyby nie on, to szanse ma Jacek Rostowski, były wicepremier i minister finansów, który Brukselę zna bardzo dobrze, m.in. z unijnych szczytów, w których brał udział. Najmniejsze szanse wydaje się mieć Jacek Saryusz-Wolski, który w Parlamencie Europejskim lobbuje na rzecz wydobycia łupków i utrącenia antyłupkowych regulacji. Nie przepada za nim premier Donald Tusk.