Z badania, przeprowadzonego w dniach 15-16 stycznia wynika, że gdyby wybory odbywały się dziś na PO głosowałoby 33,5 proc. respondentów. PiS mógłby liczyć na 2 punkty procentowe mniej. Do Sejmu weszłyby jeszcze SLD (13,9 proc. poparcia) PSL (8,2 proc.) oraz Polska Razem Jarosława Gowina (5,4 proc.). Poza Sejmem znalazłyby się: Twój Ruch (3,3 proc. poparcia), Kongres Nowej Prawicy (1,9 proc.), Solidarna Polska (1,7 proc.), Ruch Narodowy (0,5 proc.)
To znaczący wzrost poparcia dla PO. W porównaniu z sondażem "Newsweeka" sprzed miesiąca słupki PO urosły o 5,3 pkt. proc. Poparcie dla PiS również wzrosło, ale jedynie o 0,1 proc.
Według dr Jacka Chołoniewskiego, szefa firmy Estymator, PO wzmocniły m.in. obietnice premiera o likwidacji kolejek do lekarza i zapowiedź darmowego podręcznik do I klasy.
To, że partia rządząca prowadzi w sondażu, jest raczej efektem słabości PiS-u, który przez ostatnie ponad pół roku miał przewagę, ale nie potrafił jej zdyskontować. Politycy tej partii zamiast wyjść do ludzi woleli zajmować się politycznymi dysputami o Smoleńsku, czy przechwalać fizycznymi atrybutami - komentuje w "Newsweeku" wynik sondażu dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.