PiS domaga się specjalnego posiedzenia Sejmu w celu wyjaśnienia czy były szef MSW doprowadził do politycznej prowokacji. To skutek publikacji tygodnika "Do rzeczy", który twierdzi, że jest w posiadaniu nagrania z rozmowy byłej minister infrastruktury Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem w lokalu "Sowa i Przyjaciele" z czerwca ubiegłego roku. Z rozmowy wynika, że to minister Sienkiewicz miał wydać polecenie podpalenia budki strażniczej przed rosyjską ambasadą w czasie Marszu Niepodległości w 2013 roku.
Według szefa klubu parlamentarnego PiS Mariusza Błaszczaka kolejna odsłona "taśm prawdy" pokazuje patologię obecnej władzy. Jeżeli to co zostało napisane jest prawdą, to zdaniem Mariusza Błaszczaka oznacza, że Bartłomiej Sienkiewicz w imię walki politycznej doprowadził do prowokacji, szkodliwej dla relacji międzynarodowych naszego kraju.
Według PiS premier Ewa Kopacz oraz Paweł Wojtunik powinni złożyć Sejmowi wyjaśnienia nie tylko w sprawie budki i Bartłomieja Sienkiewicza ale także w innych kwestiach poruszonych w rozmowie. Mariusz Błaszczak wymienił w tym kontekście nieparlamentarne słownictwo Elżbiety Bieńkowskiej, wyprowadzanie pieniędzy ze spółek skarbu państwa oraz przyznanie, że koalicja PO-PSL nie zrobiła niczego w sprawie sytuacji w górnictwie
Szef Klubu Parlamentarnego PiS wystąpił do marszałka Radosława Sikorskiego z formalnym wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Poinformował ponadto, że zwróci się do Prokuratora Generalnego aby wznowiono śledztwo w sprawie podpalenia budki strażniczej przy Ambasadzie Rosji.
Nagraniem ma się zająć komisja do spraw służb specjalnych.
Jednak zdaniem Mariusza Błaszczaka w związku z niejawnym trybem jej prac opinia publiczna niczego się nie dowie i nie usłyszy wyjaśnień szefa CBA i premier Ewy Kopacz. Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz publikację tygodnika "Do Rzeczy" komentuje jako absurdalną. Sugestie że to MSW stoi za podpaleniem budki strażniczej są jego zdaniem kłamliwe.
ZOBACZ TAKŻE: To specsłużby stoją za podpaleniem budki pod ambasadą? Rewelacje "Do Rzeczy". WIDEO>>>
Komentarze(42)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszetrzeba spisywac wszystko,
a nie srodek, na poczatlku
jest " a u mnie cisza" nikt
nie dzwoni. ? wyuczyl ?
czy co ?
- Cześć, co słychać?
- Ty jeszcze w samolocie? Co tak późno? Zaspałeś?
- Eee.. nic takiego...takie małe spotkanie mieliśmy wczoraj...
- Kiedy będziecie na miejscu?
- Chyba już dolatujemy. Trochę się zdrzemnąłem.
- I jak tam, ładna pogoda?
- Ziemi nie widać, chmury w dole. Ale tam podobno mgła jest! Pilot z Jaka tak powiedział!
- Co z Jaka? Jaki Jaka? Jakiego Jaka?
- Naszego Jaka, co niedawno wylądował. Mówi, że mgła jest. Widział na własne oczy.
- A co ona tam robi, przecież miała w studiu u Pospiecha siedzieć!
- Nie wiem, moze Ponczek ją wysłał. Nasi piloci mówią, że jak mgła jest, to nie mogą
lądować!
- To powiedzcie jej, żeby zmywała sie stamtąd, bo sie z nią policzę. Macie lądować,
huczna impreza, wszystko ma być tym razem tak, jak zaplanowałem. Pokażemy im! Orkiestra dęta jest?
- Ma byc. Ale podobno ruskie też mówią, że nie można lądować, bo, zaraz, Marysia, jak to
było? ..ano własnie, "nizkij tuman nie dozwaliajet"!
- Przecież Antek miał siedzieć w krzakach i podsłuchy instalować. Kto mu kazał wyłazić?
Boże, z kim ja musze pracować!
- Czekaj, zaraz...co? Acha, Marysia mi tu podpowiada, ze tuman to po rosyjsku znaczy ...
- Dosyć tego gadania! Lądować w trymiga i galopem do Katynia! Już macie spóźnienie. I
nie zapomnij zabrać wieńca!
Ja o godzinie 09:00 włączam telewizor i chcę widzieć transmisję na żywo!
- Przecież tam ten tuman jest, znaczy się ta mgła, co nie dozwaliajet! Jak sie
rozbijemy?
- To wtedy transmisja będzie, hehe, nie na żywo. Nie martw się, po to dałem ci dziesięciu
biskupów, żeby nic ci się nie przydarzyło. Jak oni tam w tym lesie zaczną kadzić, to będzie taka mgła, ze na Kremlu Putina w oczy będzie szczypać. Pożałuje, że się z ryżym lisem skumał! A dwóch biskupów masz na dodatek w randze generałów!
- Ale ja chciałem rabina, mam większe zaufanie, tylko wiesz, on skrewił, nie przyjechał w ogóle na lotnisko... to zły omen...
- Tak to już jest, jak księdzu pozwolić na żeniaczkę... baba to kula u nogi, zapamiętaj. A biskupi przyjechali?
- Tak, co do jednego. Aż mnie zamurowało, bo oni zawsze tak się bali latać...
- Wiem, dlatego w zaproszeniu napisałem, że będzie chór chłopięcy... Słuchaj: przestań
trząść portkami, weź się w garść. Masz zadanie do wykonania! Chciałeś być tym prezydentem czy nie?
- Jak to - ja chciałem? Przecież to ty mi kazałeś!
- I co, źle ci, czy co? Mieszkasz sobie jak ten król w Pałacu, żyrandole, służba, lokaje...
- Ja się tylko dlatego zgodziłem, bo obiecywałeś Wawel!
- Będzie Wawel, nie nerwuj się. Po co te kłótnie. Jak przylecisz z powrotem, to się
zamienimy. Ja będę prezydentem, a ty odpoczniesz. Zrobimy to tak, że nikt nie zauważy. Potem załatwię ci ten Wawel, może jeszcze hetmana chorągwi krakowskiej dostaniesz. I własną kaplicę w katedrze.
- Dziwak sie nie zgodzi...
- Musi sie zgodzić, mam na niego haki. Ale rozumiesz, nie mogę teraz stolicy do Krakowa
przenosić, nie da rady, dopiero po Euro. Zaraz jak nasi wygrają, przyłączamy Ukraine i
robimy rozpierdziuchę na 24 fajerki. Unia Wschodnia, to będzie coś! Od morza do morza,
może monarchię się przywróci...
- Ale ty mądry jesteś!
- Wiem, cicho. A teraz idź i ląduj. Czekam na meldunek o wykonaniu zadania. Tylko nie
przed kamerami, kretynie! Ale żeś się wtedy wygłupił..."panie prezesie melduję"... Aż mi
okulary pod stół spadły!
- Przestań mi dokuczać, bo sie poskarżę mamie...
- Mama chora, nie wolno jej niepokoić, słyszałeś co doktor powiedział...no dobra, spadaj
już.
- Jaa-jak to "spadaj"?
- Ląduj, chciałem powiedzieć, nie łap mnie za słówka.
- ...ale ci mówiłem, że tam jest mgła! A jak piloci mnie znowu oleją? Ja do kokpitu więcej
nie pójdę, wstydu sie już raz najadłem.
- To wyślij generała, on ich przekona. Wystarczy, żeby tam siedział i gazetę czytał, a oni juz będą wiedzieli, co mają robić. Trzeźwy jest?
- Chyba tak, dopiero trzy małpki wypił.
- Dobra, to niech walnie jeszcze jedną i idzie. A teraz nie zawracaj mi głowy. Mam
ważniejsze sprawy. Kotu trzeba piasek zmienić.
Nie było podejrzanych, ani tym bardziej winnych. Co więcej - nie znaleziono też dowodów, potwierdzających, by w ogóle doszło do przestępstwa. Warszawska prokuratura umorzyła więc dochodzenie w sprawie rzekomego zaginięcia dokumentów związanych z ułaskawieniem Adama S., niegdyś wspólnika Marcina Dubienieckiego.
Tymczasem zatrudniony przez Pałac Prezydencki audytor - sędzia Sądu Najwyższego - nie miał wątpliwości: "W niniejszej sprawie zachodzą okoliczności uzasadniające podejrzenie popełnienia przestępstwa, dokonanego przez podsekretarza stanu Andrzeja Dudę".
W piśmie skierowanym do Kancelarii Prezydenta RP w kategorycznych słowach stwierdził, że spośród kilku przebadanych postępowań ułaskawieniowych "istotne nieprawidłowości" pojawiły się tylko w przypadku sprawy Adama S.
Brak dokumentów podpisanych przez uprawnione osoby, brak sformalizowanego obiegu pism to wszystko - zdaniem sędziego audytora - miało kłaść się cieniem na tej sprawie i urzędowaniu Andrzeja Dudy.
Czytaj też: Umorzono śledztwo ws. zaginięcia akt sprawy ułaskawienia Adama S.
Warszawscy śledczy nie znaleźli jednak dowodów, które mogłyby jednoznacznie uzasadnić podejrzenia w stosunku do prezydenckiego ministra (Andrzej Duda nie usłyszał nawet zarzutów w związku z tą sprawą). Zebrany przez nich materiał ujawnia jednak tajniki pracy Kancelarii Prezydenta.
Kto rekomendował Lechowi Kaczyńskiemu ułaskawienie kwidzyńskiego przedsiębiorcy? Jakimi dokumentami prezydent mógł dysponować, podejmując swoją decyzję? Kto zlecił ich przygotowanie? Do kogo trafiła prośba Adama S. o zastosowanie aktu łaski? Dziesiątki stron dokumentów oraz zeznania świadków - pracowników Kancelarii Prezydenta - odsłaniają kulisy przygotowania aktu łaski wobec Adama S.
Przypomnijmy na początek, skąd wzięło się całe zamieszanie. "Prezydent Lech Kaczyński ułaskawił kwidzyńskiego przedsiębiorcę, wspólnika Marcina Dubienieckiego" - artykuł ukazał się w "Dzienniku Bałtyckim" w marcu zeszłego roku.
Napisaliśmy, że cieniem na łasce dla kwidzyńskiego przedsiębiorcy położyło się kilka faktów.Przeciwny jej był prokurator generalny. Sam akt został wydany w stosowanym niezwykle rzadko trybie tzw. prezydenckim, a cała procedura zakończyła się w zaledwie cztery miesiące. Tak krótki okres oczekiwania na prezydencką łaskę jest w zasadzie niespotykany. Te kontrowersje spowodowały, że w publicznej dyskusji pojawiły się pytania: Czy w przypadku Adama S. prezydenccy urzędnicy dopełnili obowiązującej procedury? Czy on sam mógł liczyć na "specjalne względy" z uwagi na swoje interesy z Marcinem Dubienieckim?
Sam adwokat już po publikacji artykułu publicznie zaprzeczał, by był wspólnikiem kwidzyńskiego przedsiębiorcy. Tymczasem ich związki biznesowe były oczywiste w świetle dokumentów dostępnych w Krajowym Rejestrze Sądowym. Oświadczenie Dubienieckiego stało w sprzeczności z potwierdzonym notarialnie aktem założycielskim spółki (który również opublikowaliśmy na naszych łamach). Wynika z niego, że Marcin Dubieniecki i Adam S. na trzy tygodnie przed ułaskawieniem zawiązali spółkę.
Czytaj też: Kancelaria Prezydenta zawiadomi prokuraturę w sprawie ułaskawienia Adama S.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości z miejsca określili medialne doniesienia jako "atak na prezydenta" i próbę dyskredytacji jego osoby w opinii publicznej.
- To jest akcja dyfamacyjna wobec mojego brata - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Tymczasem prof. Tomasz Nałęcz, doradca Bronisława Komorowskiego, od początku utrzymywał, że Lech Kaczyński jest tu poza podejrzeniami.
- Trzeba sprawdzić, czy nie doszło w tej sprawie do złamania procedury, do wprowadzenia głowy państwa w błąd, poprzez np. zatajenie jakichś informacji lub dokumentów. Tę sprawę bezwzględnie należy wyjaśnić właśnie po to, żeby nie pozostał żaden cień na wizerunku świętej pamięci prezydenta - mówił profesor. Nałęcz początkowo twierdził, że wszystkie dokumenty zostaną od razu ujawnione. Potem jednak wycofał się z tej deklaracji. Przyznał, że zmienił zdanie po rozmowie z prezydenckim ministrem Krzysztofem Łaszkiewiczem. Stwierdził, że dokumenty nie mogą zostać ujawnione ze względu na ochronę danych osobowych.
Nikt wówczas jeszcze nie wspominał, że tych dokumentów po prostu nie ma.
Kancelaria zawiadamia prokuraturę
Kilka dni po publikacji w "Dzienniku Bałtyckim" podano do publicznej wiadomości, że w Kancelarii Prezydenta odbędzie się audyt. Miał on na celu prześledzenie procedury ułaskawienia Adama S. i rozstrzygnięcie, czy w jej przebiegu nie doszło do nieprawidłowości.
Zapowiedziano wówczas, że po zakończeniu audytu powstanie dokument i jego ustalenia będą mogły zostać podane do publicznej wiadomości.
Czytaj więcej na ten temat: Ułaskawienie Adama S. pod lupą audytorów
Na kilka miesięcy zapadła medialna cisza. Przerwała ją konferencja prasowa ministra Krzysztofa Łaszkiewicza. 13 lipca 2011 r. poinformował on dziennikarzy, że audyt został zakończony, jednak jego wyniki nie zostaną przedstawione opinii publicznej. Powód? Zdaniem prezydenckich urzędników kancelarii Bronisława Komorowskiego, w wyniku kontroli powstało podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu albo utracie trzech dokumentów oraz pisemnej rekomendacji pracownika kancelarii.
Wszystkie te pisma miały zawierać argumenty przemawiające za ułaskawieniem Adama S. Zamiast nich znaleziono tylko ich "projekty", nazywane odtąd "notatkami" i "końcową opinią" - zachowane na twardych dyskach urzędniczych komputerów. Kancelaria zawiadomiła prokuraturę, a ta rozpoczęła dochodzenie.
Czytaj też: Kownacki i Duda zwracali się do prokuratora generalnego w sprawie ułaskawienia Adama S.
- Ostatnią osobą, która miała je w ręku, był Andrzej Duda - stwierdził na konferencji Krzysztof Łaszkiewicz, powołując się na wyniki audytu. Szczegółów nie podał, gdyż stały się one materiałem niejawnym, do wyłącznej dyspozycji prokuratora.
W sprawie ułaskawienia Adama S. znów zapadła cisza.
Co jest w zachowanych notatkach?
Obecnie w mediach nie mówi się o tej sprawie nic, chociaż w ciągu ostatnich kilku miesięcy powstała dokumentacja, która rzuca światło na tajemnicze okoliczności ułaskawienia.
„Pracownicy kancelarii doradzali prezydentowi, żeby ułaskawił skazanego przedsiębiorcę z Kwidzyna.
W prokuratorskich aktach znajdują się przygotowane przez urzędników notatki (w sumie trzy pisma) oraz końcowa opinia (które - przypomnijmy, zachowały się jako "projekty").Wynika z nich jednoznacznie, że pracownicy kancelarii doradzali prezydentowi, żeby ułaskawił skazanego przedsiębiorcę z Kwidzyna.
Czytamy w nich m.in., że Adam S. zatrudnia 100 pracowników, w tym osoby niepełnosprawne. Wyrok zaś miał spowodować utratę koncesji na świadczenie usług transportowych. To z kolei miałoby być powodem ogłoszenia upadłości i zwolnienia pracowników.
Tę argumentację podważa sędzia audytor, który między marcem a lipcem ubiegłego roku analizował te dokumenty (jak i całokształt przebiegu procedury ułaskawienia). Wnioski prezydenckich urzędników uznał za bezpodstawne. Co więcej, jego zdaniem końcowa opinia zawiera rażące błędy prawne: "Możliwość utraty przez skazanego licencji transportowej nie godziła wprost w zakład pracy chronionej, gdyż ten mógł dalej funkcjonować z wykorzystaniem transportu zastępczego. W sprawie nie wykazano, by z ekonomicznego rachunku wynikała nieopłacalność funkcjonowania tego zakładu z wykorzystaniem transportu zastępczego".
W finalnej opinii przywoływano również inną przesłankę, która miała przemawiać za ułaskawieniem Adama S. - naprawienie szkody wyrządzonej wobec PFRON (tj. zwrócenie wyłudzonej sumy pieniędzy). Takiej argumentacji nie uznaje jednak sędzia audytor: "Wszak skazany miał prawny obowiązek wyrównania szkody oraz uiszczenia opłaty i kosztów sądowych (...). Uiszczenie grzywny, kosztów oraz naprawienie szkody przez Adama S. były więc czynnościami typowymi dla skazanego i nie można nadawać im rangi okoliczności nadzwyczajnych".
Dalej sędzia dowodzi, że gdyby przedsiębiorca z Kwidzyna tego nie zrobił, poszedłby do więzienia - jak każdy skazany na grzywnę.
Kolejny argument prezydenckich urzędników dowodził, że kwidzyński biznesmen w lokalnym środowisku cieszy się dobrą opinią i czynnie bierze udział w akcjach charytatywnych.
Sędzia audytor podważa tak sformułowany argument: "Podkreślenie udzielania się działaniom charytatywnym, bez wskazania konkretnych korzyści społecznych (…) nie dowodziło osiągnięcia społecznie użytecznych celów takiego działania".
Zdaniem dokonującego audytu sędziego, nie było żadnych podstaw do przedstawienia prezydentowi pozytywnej rekomendacji wniosku o ułaskawienie.!!!
No i jaja w imadło!
A potem dokręcać, dokręcać, dokręcać...
Aż się nasz orzełek z czekolady zesra kuwerturą, a Kupa Powiatowy zatknie w tej kuwerturze kotylion!
Jestem pewien, że taki chwyt wzbudziłby powszechny zachwyt!!!
Jednak na razie tylko się dziwię, że Duda nie strzelał podczas tej "debaty" amunicją najcięższego kalibru - to znaczy, że nie podniósł spraw dla Polski najważniejszych, a mianowicie:
1. Podpisana przez Bronka i cichaczem przepchnięta przez Sejm ustawka o "bratniej pomocy", czyli słynny akt ubezwłasnowolnienia Polaków, zgłoszony osobiście przez Tuska do Sejmu na druku nr 1066, a po "uchwaleniu" podpisany przez Bula, przewidujący możliwość uczestniczenia zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach pacyfikacyjnych na terenie Polski w przypadku rozruchów i „zgromadzeń”. Mogą oni legalnie przebywać na terytorium RP do 90 dni (a kto sprawdzi, ilu ich jest i jak długo "przebywają"?), przyznano im "prawo" do wwiezienia własnej broni i amunicji i do jej użycia!!!
Słowem – pacyfikować nas będą nie tylko tubylczy bezpieczniacy, ale również Gestapo, Stasi, FSB lub Mosad. Charakterystyczne jest, że kiedy Umiłowani Przywódcy wzniecają taki jazgot wokół swoich posad i zewnętrznych znamion władzy, to w tej sprawie, która z punktu widzenia przyszłości państwa wydaje się znacznie istotniejsza od innych tajemnic, wszyscy nabrali wody w usta i tylko spierają się w Brukseli co do wysokości łapówki dla zdrajców za realizacje tego nikczemnego planu możnych tego swiata wobec Polski!!!
Tym sposobem Komorowski oficjalnie przyznał sie, że jest Judaszem i że za srebrniki dopuści sie każdej podłości i zbrodni przeciwko narodowi i panstwu polskiemu!
2. W kwestii srebrników - to sytuacja jest o tyle paradoksalna, że to ten nasz Judasz sam jest gotów z naszej kasy opłacić San he dryn kwotą 65 mld dolarów, co po cichu starszym i mądrzejszym obiecał, a o czym Duda z niewiadomych przyczyn niestety w tej "debacie" nie wspomniał ani słowem!
Ponieważ z regularnego dojenia i strzyżenia Polaków niestety 65 mld dolców nie udało się Komorowskiemu wykroić - bo ukradzione pieniądze z OFE poszły na bieżące potrzeby tych złodziei - więc Bronek pod osłoną nocy usiłował przygotować grunt do "sprywatyzowania" Lasów Państwowych - co mu się chwilowo nie udało, ale to nie znaczy, że z tego ży do wskie go planu zrezygnował i nie będzie go realizował w następnej kadencji (o ile polskie owce i barany mu na to pozwolą!).
3. W ramach rewanżu za usłużnie podsuniętą Dudzie przez Bula kartkę z jakimś rzekomym niegdysiejszym oświadczeniem Dudy - ten ostatni powinien był wyciągnąć i publicznie odczytać przygotowaną zawczasu kartkę z tekstem następującym:
>>W tajnej notatce ppor. Ryszarda Gałęzowskiego, funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa z 22 kwietnia 1982 r., widnieje odręczny dopisek, w którym czytamy:
„[…] Okres pobytu B. Komorowskiego na wolności zostanie wykorzystany (przy zastosowaniu przedsięwzięć operacyjnych) pod kątem określenia celowości dalszego pobytu w/w w ośrodku internowania. Podtrzymać dialog nie naciskając na figuranta. […] W trakcie pobytu na przepustce przeprowadzono dwie rozmowy operacyjne z B. Komorowskim. Podczas tych rozmów stwierdził m.in., że jego dotychczasowa działalność nie miała sensu i w przyszłości nie zamierza angażować się w żadne przedsięwzięcie o charakterze politycznym. Po ewentualnym zwolnieniu z internowania pragnie poświęcić się życiu rodzinnemu. Wyraził ponadto chęć na podtrzymanie dialogu operacyjnego. W związku z powyższym wydział III-2 wnosi o uchylenie internowania wobec Bronisława Komorowskiego”.<<
Jest jeszcze wiele sztuk amunicji wielkiego kalibru, które Duda mógłby odpalić, ale te kilka spraw - gdyby zostały przez Dudę postawione na wokandzie "debaty" - niewątpliwie nieco by przyhamowały bezczelność Bula, a być może doprowadziłyby go do ataku furii, dzięki czemu kampania zakończyłaby się na przykład spektakularnym wylewem, czyli popularnym u miłośników bigosu udarem resztek mózgu, i wylaniem Komorowskiego razem z jego ostatnią kąpielą w dostarczonej przez Tuska ciepłej wodzie z kranu!
Może się pan Duda odważy następnym razem, czyli ma do wyboru dwie opcje - albo we czwartek, albo za 5 lat?
Kto to wie, na co się zdecyduje?!
<<Polska dotąd nie będzie normalnym krajem (państwem) - dokąd podsłuchanym w trakcie spiskowania przeciwko temu państwu gangsterom, sabotażystom i zdrajcom będzie przyznawany "status" pokrzywdzonych (poszkodowanych) i dopóki polski premier nie ogłosi otwartym tekstem z sejmowej trybuny, że jest zupełnie nieistotne z punktu widzenia polskiej racji stanu, kto, kiedy i w jaki sposób wszedł w posiadanie wiedzy o spisku przeciwko państwu, a istotne jest tylko to, że taki spisek został wykryty, a tenże premier gwarantuje, że ten spisek zostanie (albo że już został!) udaremniony, a spiskowcy posadzeni na ławie oskarżonych i skazani prawomocnym i nie podlegającym zakwestionowaniu wyrokiem!
A kara za zdradę stanu jest - jak wiadomo - tylko jedna i nie podlega negocjacjom!!!
Zwłaszcza w warunkach wojennego zagrożenia!
No i nie może to być taki premier tego "teoretycznego państwa" - który na swej konferencji prasowej na temat afery Amber Gold z udziałem własnego synalka miał czelność powiedzieć Polakom w oczy:
"Nie każde oszustwo jest przestępstwem!"...
Czy rozumiecie w pełni znaczenie tych jego słów:
"Nie każde oszustwo jest przestępstwem!"...?
Czy to do was dzisiaj dociera???
Bo wtedy niestety nie dotarło...
To są jego własne słowa wypowiedziane publicznie!
I nie znalazł się tam wtedy żaden chojrak, który by go ściągnął z mównicy, strzelił z liścia we wredny chytry i zakłamany ryj, zakuł w łańcuchy i wrzucił do lochu!
Nikt nawet o tym nie napisał ani nie zrobił rabanu w TV!!!
Zaden Tomasz Lis albo inny Jarosław Kuźniar..
Kraśkę i Durczoka z litości tylko wymienię z nazwiska!
Nawet żaden obecny tam dziennikarzyna drobniejszego płazu (a było tam tych cymbałów wielu!) nie zadał podstawowego w tej sytuacji pytania:
"Panie premierze! Czy to, co pan powiedział przed chwilą, to jest nowa obowiązująca od dzisiaj w polskim prawie karnym doktryna prawna, na którą można się powoływać z podaniem pana osoby jako źródła w przypadku przyłapania na oszustwie (na przykład podatkowym) - czy też jest to stworzony przez pana ad hoc wyjątek, który według pana obowiązuje tylko dzisiaj i tylko w odniesieniu do członków pana rodziny i pana osobiście?
Pytam - bo jako premier oszukał pan obywateli tego państwa wielokrotnie i zapewne chcieliby oni wiedzieć, które z pana oszustw można zakwalifikować jako przestępstwa, a których nie należy lub nie wypada?
Chcieliby oni też zapewne wiedzieć, czy zostanie pan pociągnięty za te swoje oszustwa, co to jednak podpadają pod kodeks karny, do odpowiedzialności karnej, czy też żywi pan nadzieję, że się panu upiecze?
A jeśli żywi pan takie nadzieje - to na jakiej podstawie?"
Chciałbym zobaczyć w Polsce chociaż jednego dziennikarza albo jednego prokuratora, który byłby zdolny zadać Tuskowi publicznie takie pytania i wyegzekwować odpowiedź!
Ale nie widzę!
Dlatego Polska moim zdaniem pozostanie krajem nienormalnym!
Bo - jak powiedział wspomniany tu premier - "polskość to nienormalność"
I - mimo, że to powiedział (a może właśnie dlatego?) - został w tym kraju zainstalowany jako premier!!!
A potem osobiście zainstalował w swoim "rządzie" takiego ministra spraw wewnmętrznych!
Widocznie w Polsce tylko taki absurd jest czymś normalnym!>>
Bieńkowska była wicepremier i odpowiadała za sprawy gospodarcze, a jak wyglądał nadzór nad górnictwem. Sama to dosadnie określiła.
- Prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w du///p//ie miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi po obstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło - stwierdziła w rozmowie z Wojtunikiem.
- Tam jest, ku///r///wa, banda na bandzie. Jest jedna banda profesorów, druga związkowców, trzecia banda zarządzających, czwarta banda… (…) firm, które z tego świetnie żyją - podsumowała.
Więcej na sklave.aktualnosci
Nie spij szkoda snu .Wyspisz się później jak pójdziesz siedzieć w ******
Pierwszy na odstrzał wnuczek pisarza bo w Polsce Ziobry ,Kaczyńskiego i Dudy wszystko sie zdarza.
met 26.05.2008 12:18
A A A Drukuj
Beata Kempa (PiS)
Beata Kempa (PiS)
.
Sejmowa komisja śledcza do sprawy nacisków może zażądać od prokuratury podsłuchów Beaty Kempy, byłej wiceminister sprawiedliwości, najbliższej współpracowniczki Zbigniewa Ziobry - informuje Radio Zet. Taki wniosek złożą na dzisiejszym posiedzeniu komisji posłowie Platformy Obywatelskiej.
Beatę Kempę miało podsłuchać CBA w trakcie dochodzenia w sprawie Mirosława G. Kempa miała dzwonić do podsłuchiwanego szefa szpitala MSWiA Marka Durlika - podaje Radio Zet. Do zdarzenia miało dojść w styczniu 2007 roku.
Prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie chcieli wszcząć w tej sprawie postępowanie, aby wyjaśnić, czy nie doszło do ujawnienia tajemnicy służbowej przez Kempę. Wszczęcie śledztwa zablokowała ówczesna szefowa prokuratury Elżbieta Janicka. Do dymisji podał się wtedy Jacek Nieszpaur.
Zajęcie się wątkiem Kempy może narazić sejmowych śledczych na zarzut wykroczenia poza zakres działania komisji. Posłowie PO są jednak zdeterminowani, aby sprawę podsłuchanej rozmowy byłej wiceminister sprawiedliwości wyjaśnić.
Źródło: Radio Zet
Wojtunik: Masz pomysł, jak z tego wyjść?
Bieńkowska: Nie ma żadnego dobrego pomysłu.
Bartek Sienkiewicz słusznie postponuje swojego słynnego przodka, któremu niesłusznie wczesnokapitalistyczny Komitet Noblowski przydzielił talon na swoją nagrodę!
Czasy się bardzo zmieniły i - o ile za sanacji nasze serca krzepił polski cukier - teraz krzepi nas Zuckerberg, a na rodzimym poletku późny wnuk moherowego noblisty ku pokrzepieniu naszych serc najpierw każe podpalić budkę (nawet przypadkiem jest to budka ruska!), a potem idzie po nas do Białegostoku, a kiedy tam zasiada strudzony na kamieni kupie - wtedy wygłasza (też ku pokrzepieniu serca - tyle, że jest to jego własne tchórzliwe serce!) - następujący aksjomat:
TYLKO PAŃSTWO MA MONOPOL NA PRZEMOC!!!
Czy teraz już wszystko jasne???
Oni Ślązaków dymają , a Ślązacy na nich głosują.
A Za chwilę Bul będzie straszył pisowskim państwem policyjnym.Co za obłuda i bezczelność.
nieco nieczytelne, bo niskie
dudniace dzwieki Wojtunika
/trzeba wyzej podciagnac/
wynika,ze nie pasi mu szef
Sienkiewicz, ktory wydzwania
do podwladnych szefow, a to
Luczak z CBA,ktory w piętke
juz goni,bo co chwila telefon,
a to do szefa BOR, tylko z Wojtunikiem
ma problem, bo... nie slucha ?
nie odbiera ? olewa ?, no i
puszcza Bienkowsiej tekst o
podpaleniu budki..na telefon
Wojtunik: Masz pomysł, jak z tego wyjść?
Bieńkowska: Nie ma żadnego dobrego pomysłu.
kaske ppodoili,korytkowscy,
lulki jeszcze popalili,he,he
i so-li-darnosc ! so-li-darnosc !
trzeba zgody, narodowej,
solidarnosci, spolecznej i
milosci, i tak pier...lili
jak ja nie lubie miec zawsze
racji, to straszne, bujali sie
celebryci i kaske brali,byle
na stolku siedziec i na kredyt bylo
a nad cipką wizerunek idolna z napisem to tu