Na pokładzie oprócz marszałka byli wicemarszałkowie, którzy mieli wylecieć do Pragi na spotkanie z prezydium czeskiego parlamentu. Wizyta została jednak odwołana, bo na Okęciu nie było dodatkowego samolotu, a naprawa zajęłaby zbyt dużo czasu.
Tuż po incydencie Radosław Sikorski podziękował na Twitterze kapitanowi i załodze za profesjonalizm, a wicemarszałkom i delegacji na pokładzie "za zachowanie zimnej krwi".
Reakcja pilota była jak najbardziej na miejscu - mówi wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska, chwaląc jego refleks. Zanim samolot dobrze wystartował, to ostro hamował - dodaje posłanka.
Samolotem leciał też inny wicemarszałek Sejmu, Jerzy Wenderlich. Jak relacjonuje, maszyna rozpędziła się do pełnej prędkości i lekko wzniósła się w powietrze. I raptem poczuliśmy jakieś raptowne szarpnięcie i jakiś taniec tego samolotu (...) Czuliśmy, że to pilot musi walczyć - mówi Wenderlich.
Według eksperta lotniczego Tomasza Hypkiego, załoga i pasażerowie rządowego samolotu mieli dużo szczęścia, że maszynę udało się zatrzymać przed końcem pasa startowego skoro koła samolotu oderwały się już od ziemi. Zwykle samolot w takich przypadkach wypada z pasa - mówi. To najbardziej niebezpieczna faza startu samolotu - dodaje ekspert LOT, który wynajmował samolot, nie wypowiada się w tej sprawie.
ZOBACZ TEŻ: Rosyjskie media: Piloci odpowiadają za katastrofę smoleńską>>>