Joachim Brudziński z PiS skrytykował politykę informacyjną rządu w sprawie przetargu na helikoptery. Zwrócił też uwagę, że nie jest pewne, czy Caracale rzeczywiście będą najlepsze dla polskiego wojska.

Reklama

W oficjalnych komunikatach słyszymy, że przeszły testy pomyślnie, ale informacje płynące z polskiej armii pokazują, że taka ocena nie jest jednoznaczna - mówił poseł PiS.

Według niego, można się zastanowić nad powrotem do pomysłu, by w kontrakcie partycypowały wszystkie trzy firmy, które wystartowały w przetargu.
Jarosław Kalinowski z PSL przyznał, że rozumie obawy pracowników zakładów w Świdniku i Mielcu, gdzie produkowane są helikoptery konkurencyjne wobec Caracali. Jak mówił, walczą oni o swoje miejsca pracy. Jednak jego zdaniem, w tej sprawie najważniejsze są opinie ekspertów i to oni powinni oceniać, który ze śmigłowców jest najlepszy dla wojska.

Z kolei reprezentujący SLD Janusz Zemke zwrócił uwagę, że w tego typu przetargu zawsze będą przegrani. Zaznaczył również, że nie należy dać się nabrać na obietnice Francuzów, że po wygraniu przetargu dokonają dużych inwestycji w Łodzi. Jego zdaniem, przy produkcji Caracali znajdzie pracę najwyżej kilkaset osób. Byłego wiceministra obrony zastanawia też to, dlaczego obecnie szacowana cena jednego helikoptera jest wyższa, niż było to prognozowane na początku całej procedury przetargowej.

Reklama

Doradca prezydenta Henryk Wujec przyznał, że protesty są naturalne i zrozumiałe. W jego ocenie, w tej sprawie najważniejsze jest jednak to, by wybrane helikoptery dobrze służyły polskiej armii, a nie kwestia miejsc pracy.

Zastanawiające jest, że raz mówi się, że przetarg jest już przesądzony, a potem, że jeszcze wszystko może się zmienić - mówił z kolei Tadeusz Cymański. Zdaniem polityka Solidarnej Polski, władza powinna zacząć grać w tej sprawie w otwarte karty i przedstawić informacje o przebiegu przetargu oraz o jego obecnym stanie.

Andrzej Halicki z PO bronił decyzji MON-u. Jak podkreślał, w procedurze przetargowej postawione zostały bardzo precyzyjne kryteria, a konkurencja dla Francuzów nie przedstawiła oferty odpowiednio atrakcyjnej dla ministerstwa.

Reklama

W przetargu na helikoptery dla polskiej armii wystartowały trzy koncerny: francuski Airbus Helicopters, amerykański Sikorsky oraz włosko-brytyjski AgustaWestland. Do dalszych testów przeszedł jedynie francuski śmigłowiec H225M Caracal. Wywołało to protesty pracowników zakładów lotniczych w Świdniku i Mielcu, gdzie produkowane są konkurencyjne helikoptery.

Nowe samoloty dla rządu

Politycy zgodnie opowiadają się za zakupem samolotów dla rządu. Temat wrócił po tym, jak kilka dni temu doszło do awarii samolotu czarterowanego przez rząd od LOT-u, z delegacją polskiego parlamentu na pokładzie.

Joachim Brudziński z PiS powiedział, że jest społeczne przyzwolenie na kupno rządowych samolotów. Wskazuje, że wcześniej politycy obawiali się oskarżeń o nadmierne wydatki, ale teraz "nawet tabloidy w tej sprawie mówią jednym głosem, że te samoloty powinny być natychmiast zakupione".

Jarosław Kalinowski z PSL podkreśla, że czarterowane od LOT-u samoloty są w dobrym stanie, przyznaje jednak, że decyzja o zakupie maszyn na potrzeby rządu powinna zapaść już dawno. Dodał, ze zestawienie kosztów wynajęcia samolotów od LOTu są porównywalne z zakupem nowych.

Janusz Zemke z SLD zgadza się, że maszyny trzeba kupić, choć uważa, że powinny one służyć nie tylko politykom. Podkreśla, że samoloty powinny być do dyspozycji państwa w awaryjnych sytuacjach, jak konieczność przywiezienia do kraju polskich turystów.

Henryk Wujec z Kancelarii Prezydenta uważa, że decyzja o nabyciu maszyn musi w końcu zapaść, ale powinna zostać społeczeństwu wytłumaczona.
Tadeusz Cymański z ugrupowania Solidarna Polska Zjednoczona Prawica ocenia, że brak decyzji o zakupie samolotów po katastrofie smoleńskiej dowodzi dużej obawy polityków przed opinią społeczną.

Minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki z PO uważa, że samoloty dla rządu powinny być małe, zabierające na pokład kilkunastu pasażerów. Przypomniał, że rząd już podjął decyzję o zakupie maszyn.

Na pokładzie samolotu LOT-u, który miał lecieć do Pragi, znajdowali się między innymi marszałek Sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie, a także kilkoro posłów i pracowników sejmowej kancelarii. Mieli lecieć do Pragi na spotkanie z prezydium parlamentu Czech. CZYTAJ WIĘCEJ >>>>