Kancelaria na początku mojego urzędowania zapłaciła 30 tysięcy złotych za noclegi pana Dubienieckiego w hotelu „Klonowa”. Kancelaria płaciła za noclegi osób, które nie powinny tam mieszkać - wyjaśnia w "Kontrwywiadzie" RMF Jacek Michałowski i wylicza dalej: - Za czasów Lecha Kaczyńskiego kancelaria zbudowała salę kinową za 2 mln złotych, która kompletnie nie jest używana. My za 2 mln naprawiliśmy system przeciwpożarowy. Kancelaria od 2008 roku nie miała certyfikatu przeciwpożarowego - podkreśla były szef Kancelarii Prezydenta.

Reklama

Jak przypomina Michałowski, po prezydenturze Lecha Kaczyńskiego znalazł w magazynie kilka szaf pancernych, których Antoni Macierewicz używał w czasie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. - Za grube pieniądze musieliśmy je otwierać, bo nie przekazano nam kluczy. Trzeba było je rozwiercić - opowiada Michałowski i jak dodaje, szafy były puste.

Był szef Kancelarii Prezydenta podkreśla, że Najwyższa Izba Kontroli sprawdzająca czas prezydentury Bronisława Komorowskiego nie miała żadnych zastrzeżeń do sposobu zarządzania mieniem prezydenckim, a willa w Klarysewie, o której pojawiły się doniesienia, że została spustoszona, miała być przekazana Skarbowi Państwa i dlatego pozbawiono ją wyposażenia.

Ono nie zniknęło. Każdy element willi, wyposażenia ma swoją historię. W związku z powyższym można prześledzić, co się stało z każdym elementem - tłumaczy Jacek Michałowski. - Część z tych sprzętów skończyła się rzeczywiście zlikwidowaniem ich, ale to wszystko było w zgodzie z prawem. Nie ma się magazynów, gdzie można składać wszystkie stare rzeczy. Proszę zwrócić uwagę, że kancelaria trwa już 26 lat i w związku z powyższym te rzeczy się wykańczają i trzeba je zlikwidować - dodaje.

Jak pan spojrzy na przeszłość, nigdy w historii 26 lat Kancelarii Prezydenta nie było takiej nagonki. Bo to nie jest rozliczanie, to jest nagonka polityczna na byłego prezydenta i na byłą kancelarię. Takiej nagonki po prostu nie było - podsumowuje były szef Kancelarii Prezydenta.

Tygodnik "ABC" alarmował, że wraz z odejściem prezydenta Bronisława Komorowskiego z majątku prezydenckiego zniknęło wiele przedmiotów, które według dokumentów kancelarii miały zostać zniszczone. Głównie chodziło o sprzęt AGD nie starszy niż trzyletni. Tygodnik "wSieci" pisał natomiast, że willa w Klarysewie została całkowicie pozbawiona sprzętu i wyposażenia. Jacek Michałowski komentował te doniesienia w opublikowanym kilka dni temu liście otwartym:

Trudno nie odnieść się w tym miejscu do najnowszych doniesień, zamieszczonych w jednym z tygodników, które nie licząc się z faktami i obowiązującym prawem, kłamliwie sugerują po raz kolejny, że były Prezydent RP oraz pracujący z nim urzędnicy ukradli przedmioty należące do Kancelarii Prezydenta RP. Jest to bezprawne i bezpodstawne stawianie bardzo poważnych i niemających żadnego uzasadnienia zarzutów.
Niemal całe wyposażenie z Klarysewa trafiło na przestrzeni lat do pozostałych obiektów Kancelarii Prezydenta. Wszystko zostało udokumentowane za pomocą tzw. faktur rozchodowo-przychodowych. Pozostała część wyposażenia w najgorszym stanie została natomiast zlikwidowana.

Reklama