Zbigniew S. pojawił się w nocy ze środy na czwartek w warszawskim hotelu Marriott. Był pod wpływem alkoholu - informuje "Fakt". Recepcjonistki nie chciały mu wynająć pokoju. Wtedy zaczęła się awantura. Biznesmen wyzywał i szarpał pracownice. Te wezwały policję - twierdzi tabloid.
Mundurowi próbowali spisać mężczyznę. Jednak ten wpadł w szał. Nie zgodził się na badanie alkomatów. Wyzywał policjantów, potem próbował oddać na jednego z nich mocz - opisuje "Fakt". Funkcjonariusze zatrzymali więc Zbigniewa S. Mężczyzna usłyszał zarzuty naruszenia miru i naruszenia nietykalności. Grożą mu trzy lata więzienia i grzywna.