- Z dniem 31 lipca zostaję odwołany z funkcji ambasadora RP w Kanadzie, kończę sześcioletnią pracę w MSZ - napisał Bosacki w sobotę na swym profilu na Facebooku.
O tym, że Bosacki zostanie niedługo odwołany z Kanady mówił na początku czerwca w radiu RMF FM szef MSZ Witold Waszczykowski. Zapytany, czy oznacza to, że stracił zaufanie m.in. jego, Waszczykowski odparł: "nigdy nie miał".
W sobotę informację o odwołaniu Bosackiego potwierdziły PAP źródła w MSZ.
Bosacki podziękował w swoim wpisie b.prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i b.szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu za to, że "swego czasu" mu zaufali i powierzyli pełnienie misji ambasadora RP w Kanadzie.
- Po latach pracy w administracji jestem pewien jednego: państwo polskie nie "jest w ruinie", nie "istnieje tylko teoretycznie", jego funkcjonariusze to nie "bezduszne urzędasy". Nie. Państwo polskie funkcjonuje nieźle. Jest w stanie przeprowadzać długotrwałe projekty strategiczne - podkreślił Bosacki.
W tym kontekście wymienił zainicjowane przez Sikorskiego Partnerstwo Wschodnie oraz wzmocnienie wschodniej flanki NATO i "udane boje o budżet UE". Wyrazi też pogląd, że polscy urzędnicy "to w ogromnej części kompetentni i ciężko pracujący patrioci".
Podsumował też trzy lata swego urzędowania na placówce w Ottawie. Jak zaznaczył, w tym czasie zacieśniona została polsko–kanadyjska współpraca obronna w ramach NATO, a także rozwinięte kontakty między przywódcami Polski i Kanady, które - w ocenie Bosackiego - "były tak częste, jak nigdy w historii".
Bosacki, zanim objął placówkę RP w Ottawie, był rzecznikiem MSZ, gdy resortem kierował Radosław Sikorski; wcześniej pracował jako korespondent "Gazety Wyborczej" w USA. W latach 2000-2006 kierował działem zagranicznym "Gazety", wcześniej był jego wiceszefem i redaktorem w dziale politycznym.