Ryszard Petru uważa, że zarówno dymisja ministra skarbu, jak i zapowiedź państwowej kontroli w państwowych firmach pokazuje, jak bardzo ta sitwa PiSowska rozlała się po spółkach skarbu państwa. To było może na taką skalę, że PiS uznał, że nie da się tego więcej utrzymać i wolał przeciąć tę kwestię - dodał w "Jeden na jeden" na antenie TVN24 szef Nowoczesnej. Przyznał jednak, że sama dymisja Dawida Jackiewicza nic nie da, bo system będzie dalej funkcjonował.
Petru twierdzi też, że Jarosław Kaczyński musiał wiedzieć o tym, co dzieje się w państwowych firmach. On doskonale wiedział, że spółki obsadzane są przez Misiewiczów. Tylko być może tego było aż tyle, a być może nie te Misiewicze co trzeba, że podjęto decyzję o dymisji - zauważył. W każdym mieście jest cała masa takich nominacji i to jest cały system sitwy PiS-owskiej i to pokazuje, że im chodziło tylko o władzę, o pieniądze - dodał. Przyznał jednak, że nie da się udowodnić, że osoby nominowane do zarządów i rad nadzorczych, które spełniają ustawowe wymagania, złamały prawo, gdy przyjęły te stanowiska.
Petru dodał też, że PiS nie jest pierwszą partią, która działa w podobny sposób, ale osoby powoływane przez PO miały przynajmniej wykształcenie. Zapewnił też, że gdy zostanie premierem, to jego ludzie tak robić nie będą, a większość państwowych spółek zostanie sprzedana.