"Od 1968 r. pracował w Zakładach Piwowarskich w Elblągu. W latach 70. aktywnie uczestniczył w wiecach i demonstracjach w Stoczni Gdańskiej i Trójmieście" – tak brzmi oficjalny fragment życiorysu posła Krasulskiego odnoszący się do tego, co robił 40-50 lat temu.
Z archiwów, do których dotarł "Fakt" wynika, że od 23 października 1969 r. Krasulski był żołnierzem – najpierw służby zasadniczej, a po uzyskaniu stopnia kaprala w wakacje 1970 r., postanowił zostać zawodowcem. Służył w 1. Warszawskim Pułku Czołgów z Elbląga. To właśnie ta jednostka pacyfikowała stoczniowców na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
To prawda, moja jednostka brała udział w tych wydarzeniach. Nawet po drodze był wypadek z czołgiem - powiedział Krasulski "Faktowi". – Strzelał pan do robotników? – zapytał tabloid. – Nie! Odmówiłem wyjazdu, zostałem w koszarach – zapewnia.
Jednak, według szefa warszawskiego oddziału IPN prof. Jerzego Eislera to niemożliwe, by niski stopniem wojskowy mógł odmówić przełożonym i nie ponieść konsekwencji.