W środę późnym wieczorem Onet podał, że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Łącznie - jak ustalił portal - chodzi o faktury na kwotę 91 tys. 143,5 zł.

Reklama

Na pewno takie informacje trzeba natychmiast wyjaśniać i pokazywać ich kontekst. Bo tam, gdzie działalność publiczna, pieniądze, jeszcze sprawy dotyczące liderów, osób znanych powszechnie, to zawsze to może być zły kontekst i trzeba to bardzo szybko wyjaśnić i pokazać. Jestem przekonany, że Mateusz Kijowski to zrobi - powiedział rano w TVN24 przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.

KOD to jest nowa jakość w polskim życiu politycznym. To co stworzyli ludzie, którzy go zorganizowali od pierwszych dni po ostatnich wyborach, to coś naprawdę wielkiego. I bardzo źle by było, gdybyśmy - mówię już jako wszyscy, którzy się angażowali w budowanie tej organizacji, w obecność na demonstracjach, które organizowali, żeby to utracić. To jest naprawdę coś wielkiego. To jest też sprawdzian w takich sytuacjach dla lidera zawsze. Gorąco życzę Mateuszowi Kijowskiemu, żeby ten egzamin zdał, żeby to wyzwanie podjął - powiedział Schetyna.

Politycy w takich sprawach muszą być jak żona Cezara. Rezygnacja i odejście Kijowskiego byłoby przyznaniem, że coś nie było w porządku - dodał szef PO.

W nocy w oświadczeniu zamieszczonym w mediach społecznościowych lider KOD napisał, że jego spółka świadczyła "usługi na rzecz ruchu".

"Nigdy nie była to pensja, co najwyżej zwrot kosztów części ponoszonej pracy. Jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki i każdej godziny poświęconej dla KOD-u. Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam, że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD. Ale z każdej z tych ról wywiązałem się uczciwie" - napisał Kijowski w oświadczeniu.

Podkreślił, że atak na siebie traktuje "jako kolejną prowokację".

"W ciągu 13 miesięcy działania KOD-u rzekomo miałem na komputerze zdjęcia pedofilskie i miałem uczestniczyć w aferze korupcyjnej w PZU. Zostało wyjaśnione, że oba te zarzuty były nieprawdziwe. Teraz jednocześnie wiele redakcji dostało dokumenty i na ich podstawie dokonuje pochopnych ocen" - napisał.

Jego zdaniem "nieprzypadkowo materiały zostały upublicznione w momencie rozpoczęcia cyklu wyborczego w KOD-zie".

"Zapewne z intencją, by zaszkodzić i KOD-owi. Wierzę, że będzie inaczej, że zbliżające się wybory w KOD-zie w demokratyczny sposób zweryfikują mój mandat do pełnienia obowiązków przewodniczącego" - zakończył Kijowski.