Błaszczak był pytany w wieczornym programie w TVP o to, czy w kontekście żądań opozycji, która domaga się rozliczeń za wyprowadzenie policji przeciwko demonstrującym w nocy z piątku na sobotę, ma sobie coś do zarzucenia. - Nie, policja działała wzorowo, prawidłowo. Zgromadzenie zostało rozwiązane. Ono rzeczywiście, według prawa miało charakter spontaniczny, ale wtedy, kiedy doszło do blokady Sejmu, ono było już bezprawne - mówił szef MSWiA.
Nikomu nic się nie stało, a dzięki Telewizji Polskiej dziś mogliśmy zobaczyć, jakie prowokacje przygotowano - zaznaczył.
Pytany o akty przemocy policji wobec protestujących, zapewniał, że to nieprawda. - To było tak, że ci protestujący rzucali się pod koła samochodów wyjeżdżających z Sejmu. To była agresja ze strony tych, którzy chcieli doprowadzić do jakiejś tragedii. Policja musi zapewnić bezpieczeństwo wszystkim i policja się z tego obowiązku wywiązała - mówił Błaszczak.
Minister spraw wewnętrznych odniósł się też do protestu w niedzielę na Wawelu w Krakowie, podczas której manifestujący blokowali wjazd politykom PiS. - To była powtórka z tego, co wydarzyło się w nocy z piątku na sobotę. Widać, że to było zaplanowane. Zaczęło się to 11 listopada od wypowiedzi Kijowskiego (Mateusz Kijowski, KOD), Kasprzaka (Paweł Kasprzak, Obywatele RP), mówiących o blokowaniu. Nie udało się 11 listopada, potem była próba powtórki 10 grudnia, znowu blokowanie, znowu niepozwolenie na to, żeby inni mogli zorganizować swoje zgromadzenia - mówił.
Po raz kolejny w ocenie Błaszczaka do takiej nieudanej próby doszło 13 grudnia. - To wszystko były nieudane próby. Kolejna próba to właśnie ostatni piątek. Awantura, to próba podpalenia Polski - mówił.
Błaszczaka poproszono też o ocenę sytuacji, która miała miejsce w czasie nocnych protestów przed Sejmem. Pokazano fragment nagrania, na którym widać wybuch świecy dymnej, a także to jak jeden z protestujących kładzie się na ziemi, a potem wstaje. - To jest kolejna z serii prowokacji - ocenił Błaszczak.
Pytany o to, jaki widzi cel polityczny protestów, szef MSWiA powiedział: - Ja już w sobotę rano, na gorąco, określiłem ten cel polityczny; to była "nocna zmiana dwa"; do tego to wszystko zmierza, ta agresja, blokowanie mównicy i dostępu do miejsca z którego prowadzi obrady marszałek Sejmu.
Mówił, że policja jest przygotowana na takie sytuacje i że zapewnia bezpieczeństwo mimo "podsycania tej agresji m.in. przez prezydenta Bronisława Komorowskiego", który - jak przekonywał - wspierał tych protestujących przed Sejmem, którzy obrażali i atakowali posłankę PiS Krystynę Pawłowicz.
Błaszczak pytany, czy jego zdaniem opozycji chodziło o próbę przejęcia władzy przez opozycję, przypomniał, że w czasie piątkowego posiedzenia Sejmu głosowano m.in ustawę budżetową oraz tzw. ustawę dezubekizacyjną. - Chodziło o to, by zablokować budżet państwa, wykreować kryzys polityczny; zresztą niektórzy politycy Nowoczesnej mówią wprost, że chodzi im o to, by odbyły się wybory przyśpieszone - powiedział Błaszczak.
Mówił, że dziś protestujący "mają jeszcze jakieś możliwości wpływu", a jeśli PiS jeszcze będzie rządziło, to przeprowadzi "duże transfery socjalne" i za trzy lata będzie miało tak duże poparcie społeczne, że politycy opozycji "będą bez szans" w kolejnych wyborach. Błaszczak dodał, że łączy też demonstracje z uchwaleniem ustawy dezubekizacyjnej.
Przypomniał też sprawę manifestu, pod którym podpisali się m.in. lider PO Grzegorz Schetyna oraz Nowoczesnej - Ryszard Petru, w którym, jak mówił "nawoływano do wypowiedzenia posłuszeństwa władzy". - To jest nawoływanie do przestępstwa, podkręcania spirali nienawiści; temu ma to służyć - ocenił.
Dziennikarz pytał też Błaszczaka o informacje portalu "wpolityce.pl", "że partie opozycyjne planują wprowadzenie do Sejmu bojówkarzy KOD i okupację gmachu z paleniem opon i barykadami". - Mogą się posunąć do wszystkiego; oni podpalają Polskę, to przecież widać. My jednak zapewnimy bezpieczeństwo wszystkim - odpowiedział Błaszczak.
Dopytywany, czy rząd jest przygotowany na eskalację konfliktu, Błaszczak wyraził wątpliwość, czy do tego dojdzie. Mówił, że wcześniej na demonstracjach organizowanych przez KOD było więcej ludzi niż dziś pod Trybunałem Konstytucyjnym, "mimo podkręcania tych nastrojów, mimo agresji". - A może właśnie dlatego, może ludzie widzą, że to jest prowokacja, że to jest manipulacja, że to jest agresja, że to ludzie, którzy dążą do konfliktu? - powiedział szef MSWiA.