Błaszczak z synami chciał obejrzeć film "Wyklęty" opowiadającego o losach Żołnierzy Niezłomnych. Do stołecznego kina na premierę przyjechali rządową limuzyną, która czekała na nich także po seansie.

Reklama

- Nie przyjadę na rowerze przecież. Prywatnym samochodem miałem przyjechać? Na piechotę przyjść? – komentuje w "Super Expressie" Mariusz Błaszczak. I od razu dodaje: - Byłem zaproszony jako minister. Udział w premierze to jest również mój obowiązek. To nie były wakacje, na urlop jeżdżę prywatnym autem.

- Byłem zaproszony z osobami towarzyszącymi, zabrałem swoich synów. Oni mi towarzyszyli, a żona została w domu. Podkreślam, że to nie było spotkanie prywatne. Zabrałem synów na ten film, bo to ważna produkcja o charakterze edukacyjnym. W moim przekonaniu nie doszło do nadużycia - kwituje.