Szef MSWiA Mariusz Błaszczak powiedział we wtorek w radiowej Trójce, że rozmawiał w prezydium klubu PiS, by zmienić Prawo o zgromadzeniach "obciążając kosztami tych, którzy deklarują np. zablokowanie" zgromadzeń. - No bo oni są sprawcami tych kosztów, wzrostu tych kosztów - powiedział minister.
Dodał, że chodzi np. o ruch Obywatele RP. To ta organizacja zapowiadała zablokowanie poniedziałkowych obchodów 87. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej w Warszawie. Ostatecznie w poniedziałek nie doszło zapowiadanej przez Obywateli RP blokady, odbyła się na Placu Zamkowym kontrmanifestacja.
Do sprawy odniósł się we wtorek w TVN24 Andrzej Dera. Jego zdaniem „takie rzeczy należy wliczać w koszty demokracji". - Jeżeli chcemy mieć prawdziwą demokrację, to powinniśmy w momencie, kiedy jest przepis prawa, szanować tych, którzy manifestują – podkreślił.
- Nie jestem zwolennikiem tego, żeby innym przeszkadzać w Polsce manifestować - zaznaczył. Jak zauważył, istotą całego sporu stało się to, iż "była grupa, która szła w konfrontację" i mówiła, że inni, "ponieważ się z nimi nie zgadzamy", nie powinni manifestować.
Jak zaznaczył, dla niego trudne jest zakładanie, jakie by były potencjalne koszty (ochrony manifestacji). - Ja bym kwestię zgromadzeń publicznych traktował w kategoriach demokracji – podkreślił minister. Jak zauważył, "policja ma obowiązek zabezpieczyć" zarówno manifestację, jak i kontrmanifestację, aby "nie dochodziło do takich sytuacji, że ludzie się biją, coś jest palone".
"Utrzymujmy styl pokojowy. Ja bym osobiście nie szedł w tę stronę, żeby obarczać kosztami tych, którzy się z tym nie zgadzają, bo to w różny sposób może działać i to jest w demokracji niepotrzebne. Policja jest od tego, żeby zabezpieczać" – zaznaczył minister Dera.