W poniedziałek w Warszawie odbyły się obchody 87. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Wieczorem uczestnicy przeszli w Marszu Pamięci z warszawskiej archikatedry św. Jana, przez Plac Zamkowy, przed Pałac Prezydencki, gdzie przemówienie wygłosił prezes PiS Jarosław Kaczyński.
W tym samym czasie odbyła się kontrmanifestacja zorganizowana przez ruch Obywateli RP. Uczestnicy zgromadzili się wokół Kolumny Zygmunta na pl. Zamkowym. Obok, wygrodzona barierkami, przebiegała trasa comiesięcznego marszu pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Organizatorzy kontrmanifestacji zarządzili, by tuż przed rozpoczęciem Marszu Pamięci, zgromadzeni opuścili Plac Zamkowy. Przenieśli się wtedy na Pl. Piłsudskiego, gdzie złożyli białe róże przy Grobie Nieznanego Żołnierza.
Macierewicz, pytany we wtorek w TVP Info o te wydarzenia, zwrócił uwagę, że uczestnicy kontrmanifestacji skandowali nazwisko byłego prezydenta Lecha Wałęsy. W jego ocenie jest to "charakterystyczne zjawisko". Według szefa MON Wałęsa to "jeden z najgroźniejszych i najbardziej szkodliwych agentów bezpieki". Jego zdaniem, kontrmanifestanci, przyjmując go za swój symbol, sami się "najlepiej zdefiniowali". - Zdrada jest ich imieniem - podkreślił.
Jak mówił szef MON, "przyjęcie imienia Wałęsy, jednego z najszkodliwszych i najpodlejszych zdrajców w ostatnich dziesięcioleciach wielkiego ruchu wyzwoleńczo-pracowniczego Solidarność, jako swój symbol, jest samookreśleniem najlepiej charakteryzującym tych ludzi (kontrmanifestantów -PAP)". - To nazwisko jest symbolem zdrady - powiedział Macierewicz.