Na pytanie o motywacje do napisania słynnego już listu, Georgette Mosbacher odpowiada, że szanuje swoich odpowiedników i rząd w Polsce, dlatego nie będzie komentować treści prywatnej, dyplomatycznej korespondencji. - Powiem jednak, że gdy prezydent Donald Trump wysłał mnie do Polski, powierzył mi misję rozwoju trzech priorytetów naszych relacji. Po pierwsze, rozwoju bezpieczeństwa ekonomicznego, po drugie energetycznego, po trzecie militarnego - zauważa w "Do Rzeczy".
- Byłoby nieprofesjonalne z mojej strony komentować dyplomatyczną korespondencję. Wyjdę jednak nieco z mojej roli i powiem wprost - mówi następnie ambasador USA w Polsce, zaznaczając, że postępuje wbrew zaleceniom swoich doradców. - Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek... Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić - oznajmia.
- Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność - dodaje.