W brukselskich kuluarach krąży pogłoska, że pierwsza osoba nominowana przez PiS zostanie odrzucona. Szansę na objęcie stanowiska będzie mieć dopiero drugi kandydat. Chodzi o to, by pokazać, że kraje mające problemy z praworządnością nie mają łatwego życia na unijnym forum. – To jest całkiem prawdopodobny scenariusz. Wszystko zależy jednak od tego, jakiego kandydata rząd zdecyduje się wysunąć. Jeżeli będzie on "polityczny", to z pewnością dla przykładu może zostać odrzucony. Ale już w przypadku kandydata merytorycznego sprawa może wyglądać inaczej – mówi nasz informator w Brukseli. Kwieciński ma tam wizerunek fachowca, ale już Fotyga "nieprzesadnie".
W rządzie słyszymy, że to, czy kandydat będzie polityczny, czy merytoryczny, zależeć będzie od natężenia sporu pomiędzy Warszawą a Brukselą. Co prawda temperatura tego sporu w ostatnich miesiącach znacząco się obniżyła, ale kampania wyborcza rządzi się własnymi prawami. Wczoraj wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans poinformował, że Komisja wszczyna kolejną procedurę o naruszenie przez Polskę unijnego prawa. Postanowiła też wczoraj o rozpoczęciu europejskiej debaty na temat praworządności, która ma potrwać do czerwca – nieco dłużej niż kampania przed eurowyborami. Na dodatek we wtorek ministrowie ds. europejskich w Radzie UE ponownie zajmą się zmianami w polskim sądownictwie w ramach procedury przewidzianej art. 7 unijnego traktatu.
Ważnym terminem są zbliżające się wybory do polskiego parlamentu. Bruksela zdaje sobie sprawę, że w Polsce może nastąpić zmiana władzy. Dlatego z wyłonieniem komisarza z naszego kraju będzie czekać do ukonstytuowania się nowego rządu (choć i sama Komisja Europejska może się ukonstytuować dopiero po nowym roku).
Jeśli Koalicja Europejska wygra, to może spodziewać się nieco lepszej teki, niż dostałby PiS. Choć te najlepsze będą już rozdane. To wszystko jednak pod warunkiem, że władzę w UE utrzyma dotychczasowa koalicja chadeków i socjaldemokratów rozszerzona o liberałów. Istnieje bowiem możliwość, że po majowych wyborach szala przechyli się na korzyść eurosceptyków, którzy będą mieli większy niż dotychczas wpływ na obsadę unijnych stołków.
Jeśli tak się nie stanie, Prawo i Sprawiedliwość może podzielić los węgierskiego Fideszu sprzed pięciu lat. Podczas konstruowania Komisji Europejskiej w 2014 r. kandydatowi wysuniętemu przez rząd Viktora Orbána Tiborowi Navracsicsowi przypadła teka komisarza edukacji, młodzieży i sportu. Na dodatek Węgier otrzymał ją nie bez kontrowersji, ponieważ komisja kultury w europarlamencie początkowo odrzuciła tę kandydaturę i dopiero po wyjęciu z jego teki kompetencji dotyczących społeczeństwa obywatelskiego Navracsics został komisarzem.
W PiS na razie nie ma decyzji, kto miałby być wytypowany na polskiego komisarza. Tym bardziej że partia jest świadoma faktu, że KE może zrealizować scenariusz opierający się na opóźnianiu wyboru. W takim przypadku kandydata zgłosiłby nowy rząd wyłoniony w jesiennych wyborach. To pierwszy dylemat, jaki ma do rozstrzygnięcia PiS. – To może być dopiero początek przyszłego roku – mówi jeden z polityków tej partii.
Drugi dylemat jest personalny. Znana jest czołówka stawki ewentualnych kandydatów. To Anna Fotyga, była szefowa MSZ, która jest liderką pomorskiej listy PiS, Konrad Szymański, wiceszef MSZ i główny unijny doradca premiera Morawieckiego, wicepremier Beata Szydło, która przewodzi małopolskiej liście PiS, oraz Jerzy Kwieciński minister inwestycji i rozwoju. Ostateczny wybór nie będzie szybki.
Kandydatem kompromisowym dla kierownictwa PiS wydaje się Jerzy Kwieciński – mógłby liczyć na wsparcie i prezesa Kaczyńskiego, i premiera. Ale jego nazwisko jest dobre w kontekście dyrekcji gospodarczych, a może się okazać, że Polska o tego typu tece będzie mogła tylko pomarzyć.
Jeśli chodzi o międzynarodowe obycie, to największe doświadczenie mają Anna Fotyga i Konrad Szymański, który od początku tej kadencji pilotuje najważniejsze stanowiska Polski w kwestiach unijnych. Fotyga na pewno może liczyć na wsparcie lidera PiS, z kolei Szymański ma poparcie premiera.
Jest jeszcze Beata Szydło, która byłaby kandydaturą czysto polityczną.
To, kogo wskaże prezes PiS, zależy nie tylko od tego, jaka teka nam przypadnie, ale także od tego, jak będzie wyglądała ostateczna architektura Komisji Europejskiej w nowej kadencji. Traktatowo wszyscy komisarze są sobie równi, ale 28 równorzędnych dyrekcji to organizacyjny koszmar. Dlatego w obecnej kadencji zostały utworzone zespoły zadaniowe zwane potocznie silosami, grupujące kilku komisarzy np. jednolitego rynku cyfrowego czy budżetu i zasobów ludzkich. Przy czym jeden komisarz może należeć do kilku silosów. – To struktura, w której trzeba umieć się poruszać. Co z tego, że Bieńkowska (obecna komisarz – red.) jest w kilku silosach, skoro w każdym niewiele może – zwraca uwagę jeden z naszych rozmówców.