Była premier, europosłanka PiS Beata Szydło w poniedziałek w tajnym głosowaniu po raz drugi nie została wybrana w Strasburgu na stanowisko szefowej komisji zatrudnienia i spraw społecznych Parlamentu Europejskiego. Za jej kandydaturą opowiedziało się 19 europosłów, przeciw było 34, od głosu wstrzymało się dwóch eurodeputowanych.
To zaskoczenie nie tylko dla nas, bo mieliśmy zawarte pewne porozumienia na najwyższym szczeblu. Premier Mateusz Morawiecki informował mnie, że tuż po tym głosowaniu zadzwoniła do niego kanclerz Niemiec Angela Merkel z przeprosinami, wyrazami zdumienia i szoku po tym, co się stało. Zapewniała, że wszyscy przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej głosowali za kandydaturą pani premier - komentował w rozmowie z PAP szef PiS.
Jak dodał, nie zmienia to faktu, że wynik głosowania był wbrew ustaleniom. - Doszło do bardzo poważnego rozprężenia w UE i to jest zjawisko niedobre, i wyraźnie związane z bardzo ostrą ofensywą lewicy. Ta szeroko rozumiana lewica jest właściwie bez wyjątku lewicą skrajną - podkreślił.
Już po głosowaniu przedstawiciel Rumunii, liberał, stwierdził, iż ktoś inny z EKR może być wybrany na to stanowisko, ale musi przestrzegać wartości. Była na to znakomita odpowiedź pani premier, że ona uznaje te wartości, które leżą u źródeł UE i jednocześnie reprezentuje te wartości, które tworzą wspólnotę w Polsce, to właśnie dzięki temu uzyskała tak dobry wynik podczas eurowyborów - ponad 500 tys. głosów - zwrócił uwagę Kaczyński.
Sądzę, że w przypadku Beaty Szydło był tu repulsywny odruch wobec osoby, której system wartości jest inny niż bardzo wielu obecnych parlamentarzystów – zarówno z formacji skrajnie lewicowych, jak i liberalno-lewicowych. To wygląda na powtórkę ze sprawy Rocco Buttiglione, który przed laty był kandydatem Włoch na stanowisko unijnego komisarza. Przed głosowaniem przyznał się do konserwatywnych, chrześcijańskich wartości, jakie wyznawał, czego skutkiem było to, że nie został wybrany na to stanowisko - mówił szef PiS.
Kaczyński ocenił ponadto, że jeżeli w tej chwili umowy, porozumienia, nie są przestrzegane, to jest to z jednej strony "kwestia pewnego gniewu, który panuje w Unii Europejskiej, a z drugiej strony - kwestia wartości". - Polska, jeśli chodzi o wartości, jest w zupełnie innym miejscu niż bardzo wiele państw europejskich. Beata Szydło zapłaciła po prostu za to, że jest reprezentantką katolickiego kraju i uznaje chrześcijańskie wartości - ocenił lider PiS.
Mamy nadzieję, że ta sytuacja, ten kryzys wartości minie, ale będzie to wymagało wysiłku przedstawicieli zarówno tych większych, silniejszych krajów Unii, jak i tych mniejszych - zaznaczył.
Dopytywany, czy odrzucenie kandydatury Szydło będzie miało wpływ na decyzję EKR dotyczącą wtorkowego głosowania nad kandydaturą Ursuli von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej, Kaczyński odpowiedział, że "w oczywisty sposób może mieć". "Ostateczną decyzję w tej sprawie będą podejmować jednak europosłowie, bo tutaj nie ma żelaznej dyscypliny. Jakie będą nasze sugestie w tej sprawie, to nie zostało jeszcze rozstrzygnięte" - zaznaczył szef PiS.
W pierwszym głosowaniu, które odbyło się w ubiegłą środę, za kandydaturą Szydło - kandydatki grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - było 21 posłów, przeciw wystąpiło 27, a dwóch wstrzymało się od głosu. Szydło była jedyną kandydatką. Na wniosek socjalistów głosowanie było tajne. Według nieoficjalnych informacji PAP przeciw kandydaturze Szydło głosowali wtedy przedstawiciele frakcji socjalistów, liberałów, Zieloni oraz lewicowa grupa GUE.
Kaczyński: Do wyborów przedstawimy oponentom politycznym propozycję porozumienia
Jeszcze przed wyborami przedstawimy propozycję porozumienia, które miałoby zakończyć wojnę na polskiej scenie politycznej; konkurencja w polityce musi być, ale na bardziej cywilizowanych warunkach – powiedział PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Kaczyński podczas niedzielnego pikniku rodzinnego w gminie Gózd zainaugurował objazd liderów PiS po kraju. Podczas wystąpienia podkreślał m.in., że Polska jest na pierwszym miejscu w Europie, jeśli chodzi o tempo rozwoju. - I chcemy, by tak było dalej, ale to wymaga społecznej zgody, to wymaga zakończenia tej wojny, która się toczy w Polsce. My też będziemy szli w tym kierunku. My nie chcemy kłótni, chcemy, byśmy się porozumieli - zaznaczył.
Lider PiS podkreślił też, że ci, "którzy mówią o jakichś śmietnikach, ciągle stosują ten agresywny język, naprawdę Polsce nie służą". - Kończmy z tym. Potrzebne jest porozumienie. Potrzebna jest sytuacja, w której razem wykorzystamy tę wielką szansę, która dzisiaj dla Polski naprawdę istnieje - powiedział.
Pytany przez PAP jak miałoby wyglądać to nowe otwarcie w polityce Kaczyński powiedział, że jego ugrupowanie będzie się nad tym zastanawiać, gdyż "druga strona wyraźnie nie wykazuje ochoty do takiego porozumienia". - Z całą pewnością jakaś propozycja z naszej strony jeszcze padnie - zaznaczył.
Nie chcę w tej chwili niczego uprzedzać, tym bardziej, że chciałbym dać chwilę drugiej stronie do namysłu, aby nie odrzucała tego w pierwszym odruchu, który jest wobec nas repulsywny. Zobaczymy. Uważam, że nawet jeśli w tej chwili szansa na takie porozumienie jest naprawdę niewielka, bo tak to oceniam, to trzeba próbować iść w tym kierunku - powiedział szef PiS.
Kaczyński zaznaczył, że takie porozumienie nie oznaczałoby, że "nie konkurujemy ze sobą, tylko że są inne reguły tej konkurencji". - Bardziej cywilizowane, że uznajemy wyniki wyborcze, uznajemy pewną potrzebę dotyczącą np. naprawy polskiego państwa, takiej konstrukcji ustrojowej, która będzie służyła rozwojowi, oczywiście zachowując wszelkie prawa obywatelskie i wszelkie reguły demokracji i praworządności - oświadczył.
To jest sprawa niełatwa, ale z naszej strony jakaś tego rodzaju inicjatywa będzie miała miejsce, chociaż po pewnym uspokojeniu nastrojów. Nam chodzi po prostu o pewną propozycję, chcemy ją dopracować i złożyć w momencie, kiedy emocje trochę opadną - podkreślił.
Dopytywany kiedy można spodziewać się przedstawienia przez PiS propozycji Kaczyński stwierdził, że będzie to zależało od sytuacji. - Sądzę, że do wyborów tego rodzaju propozycja się pojawi, chyba że druga strona popadnie w taką agresję, że to już zupełnie nie będzie miało sensu. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie - podsumował Kaczyński.