Kubów pytany w tygodniku "Sieci" o kampanię wyborczą podkreślił, że z jego perspektywy będzie to pytanie, czy Polacy chcą kontynuacji modelowej współpracy rządu z prezydentem. Na uwagę, że współpraca między Pałacem Prezydenckim a KPRM układała się różnie, bo były przecież prezydenckie weta i spór z ówczesnym szefem MON Antonim Macierewiczem, odpowiedział, że "to pokazywało, że prezydent miał swoje zdanie i w kilku aspektach spraw musiał być rozjemcą". - Mam na myśli szersze zjawisko: mieliśmy ostatnio werbalny atak ze strony prezydenta Rosji, a przecież przy ewentualnej głowie państwa z drugiej strony sporu w Polsce, będzie niezwykle trudno uzgodnić wspólne stanowisko. Będziemy rozgrywani, jak przy pamiętnej walce o krzesło - podkreślił Kubów.
Na uwagę, że w PiS i wśród sympatyków partii słychać głosy, że wybory prezydenckie są już wygrane i że załatwiają to m.in. wpadki kandydatki PO, wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej odparł: To złe podejście, bo jeśli je przyjąć, to oznaczałoby, że mamy w sobie tyle pychy, ile swojego czasu Adam Michnik, który opowiadał o ciężarnej zakonnicy, którą trzeba po pijaku przejechać na pasach, żeby przegrać wybory. Ale są i pragmatyczne powody: takie podejście demobilizuje wyborców, a to elektorat, który wychodzi poza PiS, jest dziś szerszy. I dlatego trzeba zrobić wszystko, by te wybory wygrać w pierwszej turze.
Na pytanie, czy wygrana w I turze prezydenta Dudy jest realna, odpowiedział, że jest. - Ale potrzebna jest maksymalna mobilizacja zarówno naszych wyborców, jak i wszystkich tych, którzy stawiają na "mniejszych" kandydatów - zauważył. - Naprawdę nie ma co tracić głosu: 3 czy 4 proc. wyborców dla innego kandydata niczego nie zmienią, bo i tak zakładamy, że będzie dwóch głównych faworytów tego wyścigu. I dlatego warto już w pierwszej turze oddać głos na prezydenta Dudę - dodał Kubów.