Mimo blisko 30 godzin rozmów unijnym przywódcom nie udało się w piątek osiągnąć porozumienia ws. budżetu UE na lata 2021-2027. Najpierw klincz spowodowało stanowisko krajów domagających się cięć, a później kompromis odrzuciła grupa państw przyjaciół spójności.
O sprawę spytano w sobotę w radiowej Trójce polityków różnych opcji politycznych.
Doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Sałek podkreślał, że UE po brexicie jest w "zupełnie innych okolicznościach" niż dotychczas; wyraził zadowolenie, z tego, że po zakończeniu dwudniowego szczytu, z nowej propozycji wykluczone zostały jako źródło dochodów własnych, dochody ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. W jego ocenie dla Polski jest to korzystne, mimo, że cały system handlu emisjami "nie jest dla nas szczęśliwy".
Także poseł PiS Bartosz Kownacki ocenił, że negocjacje premiera były udane. Zaznaczał, że budżet unijny będzie mniejszy po brexicie. Poseł PiS podkreślał, że boli go kryzys w UE, który jego zdaniem polega na rozwarstwieniu powodującym, że państwa starej UE i te biedniejsze osobno walczą o sprzeczne interesy.
Sekretarz stanu, pełnomocnik rządu do spraw Reformy Nadzoru Właścicielskiego nad Spółkami Skarbu Państwa Janusz Kowalski (Solidarna Polska) przekonywał, że nie można zastąpić polskich elektrowni węglowych, jak w Opolu czy innych miejscach, wiatrakami czy fotowoltaiką, bo to oznaczałoby ogromny problem dla polskiej gospodarki i ogromne koszty. Mówił, że nie należy transformować energetyki w Polsce w sposób szkodliwy, bo to oznaczałoby wzrost ubóstwa.
Kowalski mówił, że Polsce "nie pomaga totalna opozycja w tych szaleńczych wezwaniach do poparcia Berlina czy Paryża w kwestii zielonego ładu". Jego zdaniem wprowadzenie proponowanych przez nich rozwiązań oznaczałoby wydanie "setek miliardów euro do firm technologicznych z Niemiec, z Danii czy Francji". Chwalił też premiera Mateusza Morawieckiego za jego negocjacje w kwestii emisji CO2; jak ocenił, to "bardzo dobry krok".
W opinii Agnieszki Ścigaj (PSL-Kukiz'15) brak porozumienia to wiadomość neutralna, pokazująca, że w UE są dwa obozy: płatników netto i tych, którzy oczekują większych pieniędzy na spójność.
Jan Grabiec (KO) przekonywał, że w negocjacjach dotyczących polityki rolnej "przegraliśmy wszystko, co było do przegrania". Według niego budżet unijny, mimo brexitu, może być większy lub podobny jak poprzednio.
Będzie większa składka, a pieniędzy dla Polski będzie mniej o 100 mld zł, decyzja na ten temat zapadła - mówił. Krzysztof Gawkowski (Lewica) ocenił, że Polska dostanie na politykę spójności mniej o ok. 50 mld, na rolnictwo - o ok 10 mld zł. W jego ocenie Polska zachowuje się obecnie "jak dziad proszalny", ale niewiele zyskuje, bo "ciągłe wojowanie z Brukselą powoduje, że mamy najgorsze karty w negocjacjach". Gawkowski uważa, że Polska powinna walczyć o pieniądze na drogi, innowacje, wyrównanie szans. Podkreślał, że nie ma szans, by Polska miała takie dopłaty do rolnictwa jak w poprzednim budżecie.
Mimo braku porozumienia na unijnym szczycie w Brukseli premier Mateusz Morawiecki wyraził zadowolenie z postępów w negocjacjach ws. budżetu UE na lata 2021-2027. Udało się utrzymać zasadnicze negocjacyjne zyski - powiedział dziennikarzom.
Szef Rady Europejskiej Charles Michel, ogłaszając brak porozumienia w sprawie budżetu zaznaczył, że rozmowy są bardzo trudne m.in. ze względu na dziurę po brexicie, która wynosi 60-74 mld euro w okresie siedmiu lat. Belg zapowiedział konsultacje ze stolicami w najbliższych dniach i tygodniach, ale nie poinformował, kiedy zamierza podjąć kolejną próbę ustalenia budżetu.