Najbardziej kontrowersyjne zapisy nowego rozporządzenia dotyczą właśnie wejścia w kuluary dla dziennikarzy. Teraz podczas posiedzenia Sejmu będzie mogło tam przebywać tylko 40 reporterów, a to skutecznie ograniczy dostęp do posłów. Przepustki są jednorazowe, wydawane w dniu posiedzenia, w dodatku trzeba będzie je każdorazowo zwracać do biura przepustek. Przepisy wprawdzie nie regulują, ilu reporterów z danej redakcji będzie miało bliski dostęp do polityków, ale zdaniem Jarosława Szczepańskiego, dyrektora biura prasowego Kancelarii Sejmu, liczba ta będzie mocno ograniczona. Przepustki będą wydawane w myśl zasady: kto pierwszy, ten lepszy.

Reklama

"Chyba trzeba będzie o 6 rano ustawiać się pod biurem przepustek, żeby dostać wejście w kuluary jak za PRL, a może jakiś komitet kolejkowy?" - zastanawia się Beata Lubecka, dziennikarka Radia ZET. I dodaje: "Pomysł jest absurdalny. Narzekaliśmy głośno na Dorna, a tymczasem Komorowski przyszykował nam niespodziankę i chce być jeszcze lepszy" - mówi DZIENNIKOWI.

Zaraz po objęciu funkcji marszałka Sejmu Komorowski ostro krytykował ograniczenia wprowadzone przez Dorna. Zapowiadał, że „nie sądzi, by utrzymał je w mocy”. "Będę szukał innych rozwiązań, by usprawnić organizację pracy dziennikarzy w parlamencie" - mówił jesienią Komorowski i deklarował, że swoje pomysły będzie konsultował z przedstawicielami mediów.

Katarzyna Kolenda-Zaleska, wieloletnia korespondentka sejmowa, jest zaskoczona: "Wszyscy dziennikarze powinni mieć równe prawa. Tym bardziej że takie były deklaracje nowych władz Sejmu. Podobno decyzje miały poprzedzić negocjacje z naszymi reprezentantami. Nie słyszałam, by coś takiego się odbyło. Nie wyobrażam sobie, żeby tak zostało" - mówi dziennikarka TVN 24.

Reklama

Janina Paradowska z „Polityki’” nie wierzy w wydanie tego rozporządzenia. "To znaczy, że jeżeli ktoś przyjedzie z Zielonej Góry i ustawi się w kolejce o 6 rano, dostanie wejściówkę w kuluary, a inny już nie?" - upewnia się publicystka „Polityki”.

Dlaczego będzie tylko 40 przepustek dla dziennikarzy? Szczepański mówi, że jest to podyktowane „realną przepustowością, która pozwala swobodnie pracować, tak by nie było tłoku w kuluarach”. Czy przepustowość była liczona? "Ta liczba wejściówek nie jest przypadkowa" - zapewnia dyrektor biura.

Zdaniem Szczepańskiego ograniczenia to efekt nacisków posłów wszystkich opcji politycznych. Jak mówi Szczepański, posłowie nie chcą obecności dziennikarzy, a przede wszystkim kamer. – Powiem tak: to, że kamery w ogóle będą w kuluarach obecne, to i tak dobrze, bo były głosy, by ich tam wcale nie było – mówi dyrektor. I zapewnia: – Będzie lepiej, proszę z góry nie krytykować tych usprawnień.

Reklama

Ale dziennikarze nie postrzegają tych zapisów jako polepszenia pracy. Dla nich to restrykcje, które będą miały konkretne konsekwencje. "Mam nadzieję, że się mylę, ale to wygląda na politykę małych kroczków, którą kolejne ekipy prowadzą wobec mediów" - mówi Justyna Dobrosz-Oracz z TVP, od lat pracująca w „Teleexpressie” jako korespondent sejmowy.

Zdaniem reporterki otwarta niedawno z pompą salka prasowa może okazać się więzieniem. A właśnie na jej udostępnienie powołuje się Szczepański. "Posła można wywołać telefonicznie do sali prasowej" - argumentuje dyrektor. "Niebawem możemy zostać zamknięci w tej salce na dobre" - odpowiada Dobrosz-Oracz. "Dziś jest 40 przepustek, a dlaczego jutro ma nie być tylko pięć? Przecież o tym, by odciąć się w Sejmie od dziennikarzy, marzy po cichu każdy polityk" - dodaje dziennikarka.

Kolejny utrzymany przez Komorowskiego zapis, który wprowadził Dorn, to zakaz wejścia do nowego hotelu poselskiego. Dziennikarze będą mogli przebywać w barku kawowym i restauracji, ale tylko w obecności posła. "Mam umawiać się z posłem nie w restauracji czy w barze, tylko prosić go, by po mnie przyszedł, żeby tam wejść?" - dopytuje Janina Paradowska. I komentuje: "Jeżeli to prawda, to jest to niewyobrażalnie głupie".