DZIENNIK napisał, że były szpieg PRL-owskiego wywiadu Aleksander Lichocki oferuje za 250 tysięcy złotych kupno tajnego aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Przechwalał się kontaktami w służbach.
Ale zdaniem Macierewicza, Lichocki miałby wchodzić w skład grupy przestępczej, wywodzącej się z żołnierzy byłej Wojskowej Służby Wewnętrznej (poprzedniczki WSI), którzy zajmowali się inwigilacją środowisk politycznych na początku lat 90.
Wcześniej Macierewicz twierdził publicznie, że "Aleksander L." należy do grupy byłych oficerów wojskowych służb, którzy infiltrują i rozpracowują komisję weryfikacyjną.
Zdaniem Macierewicza "grupa przestępcza" celowo wprowadzała w błąd dziennikarzy zajmujących się komisją weryfikacyjną. "Na skutek tych fałszywych informacji, jakie otrzymywali, publikowali nieprawdziwe, kłamliwe informacje, jakoby raport ds. WSI można było nabyć na bazarze" - mówił Macierewicz. Dodał, że dziennikarze DZIENNIKA, ujawniając informacje o Lichockim, przyznali, że byli w tej sprawie wprowadzani w błąd. "Dziękuję im za odwagę cywilną i samokrytycyzm" - powiedział poseł PiS.
DZIENNIK ustalił, że prokuratura prowadzi dwa śledztwa - w sprawie oferowania sprzedaży aneksu oraz obietnic pozytywnej weryfikacji w zamian za łapówkę. Nie wiadomo jednak, czy dotyczą one Lichockiego.