"My poprzemy wasz pomysł, jeśli nasz pomysł też przejdzie". "Skoro tak, to my zgłaszamy jeszcze to"... Posłowie z sejmowej komisji śledczej, która ma badać rzekome naciski władz w sprawach dotyczących polityków, dzielnie starają się tworzyć medialne widowisko.

Reklama

Politycy wszystkich opcji przerzucają się zarzutami i pomysłami badania kolejnych spraw. Reprezentujący lewicę Jan Widacki zaproponował posłowi PiS Arkadiuszowi Mularczykowi napisanie wspólnego wniosku w sprawie podsłuchiwania Zbigniewa Wassermanna. Sprawa dotyczy podsłuchów, jakie miały być założone krakowskim samorządowcom.

W czasie obrad nie zabrakło też złośliwości i uszczypliwości. Ale posłom udało się - o dziwo - także coś ustalić. To lista ośmiu świadków, którzy mają być wezwani jako pierwsi.

Najpierw przed komisją ma się stawić szef CBA Mariusz Kamiński. Zgodzili się na to wszyscy posłowie. Po Kamińskim czas przyjdzie na prokuratorów ze sprawy Tomasza Lipca. Tu od głosu wstrzymali się reprezentanci PiS, Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski.

Wśród wzywanych prokuratorów ma być m.in. Elżbieta Janicka, była szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie. To właśnie ona nadzorowała śledztwo w sprawie Tomasza Lipca i w związku z tą właśnie sprawą toczy się wobec niej postępowanie dyscyplinarne.

Chodzi o to, że 15 października ubiegłego roku, przed wyborami parlamentarnymi, wstrzymała postanowienie prokuratury o zatrzymaniu Lipca i przedstawieniu mu zarzutów.