"Nie mogłem podzielić się tą wiedzą, bo popełniłbym przestępstwo" - tłumaczył Wassermann w Radiu ZET. Dodał, że dzięki temu nie było wątpliwości, że może pełnić funkcję ministra koordynatora i będzie "szczelny na temat wiedzy, która jest chroniona tajemnicą państwową".
Poseł PiS mówił, że "często jest tak, że wiedza, którą się posiada, ciąży i boli". "Wiedziałem, że (Maleszka) był człowiekiem, który dopuścił się ogromnej niegodziwości" - stwierdził. "Jeżeli ktoś sprzedaje swoich przyjaciół, i to jeszcze w takiej sytuacji, że widzi, że skutkiem tej postawy jest śmierć jednej z osób z kręgu tych przyjaciół i dalej kontynuuje tę działalność, to świadczy to o tym człowieku, o tym jak głęboka jest ta sfera upadłości człowieka, jak daleko można odejść od odruchów ludzkich" - powiedział Zbigniew Wassermann.
Mówiąc o śledztwie w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, poseł PiS podkreślił, że to "dzięki mnie udało się podjąć to śledztwo, bo do tego czasu to była zabawa z prokuraturą". Wassermann skomentował, że "służba bezpieczeństwa robiła, co chciała w tej sprawie, i prokurator też wszedł na taką relację". Zdaniem posła, w 1990 roku sytuacja się zmieniła.
"Ja z archiwów służby bezpieczeństwa wyciągnąłem akta operacyjne dotyczące śmierci Stanisława Pyjasa i działań służby bezpieczeństwa, których prokuratura nigdy nie widziała. One stworzyły nowe możliwości" - powiedział. Pytany o hipotezę, że to Lesław Maleszka przyczynił się do śmierci Pyjasa, odparł, że jest to "rewelacja". "Ja bym tu był ostrożny, ale niczego nie można wykluczyć" - zastrzegł.