W czwartek DZIENNIK napisał, że jesienią ub.r. firma Rakom kupiła od Lasów Państwowych drewno po zaniżonej cenie. Według wyliczeń Centralnego Biura Antykorupcyjnego Skarb Państwa na tym interesie stracił ponad 5 mln zł.

Reklama

DZIENNIK ustalił, że firma korzystała z protekcji będących wtedy u władzy polityków: posłów Krzysztofa Jurgiela i Krzysztofa Putry z PiS oraz Genowefy Wiśniowskiej z Samoobrony. Jurgiel i Wiśniowska napisali listy do szefów Lasów Państwowych, w których zabiegali o pomoc dla firmy Rakom, a Putra, według naszych informatorów, miał w tej sprawie telefonować. Wczoraj Krzysztof Putra, komentując doniesienia DZIENNIKA, stwierdził, że "nie pamięta, aby wykonywał telefony w sprawie firmy Rakom".

Szef firmy Rakom Stanisław Komosa był częstym gościem w generalnej dyrekcji Lasów Państwowych. Czuł się tam jak u siebie w firmie, krzyczał i był arogancki w stosunku do pracujących tam urzędników. "Wyglądał na bardzo zdesperowanego" - wspomina Konrad Tomaszewski. Wówczas główny analityk Lasów Państwowych, który brał udział w spotkaniach z przedstawicielami Rakomu. Prezes Komosa próbował nawet z ukrycia nagrać rozmowę z ówczesnym dyrektorem generalnym Lasów Państwowych Andrzejem Matusiakiem. Plan spalił na panewce, bo w trakcie rozmowy dyktafon wypadł mu z kieszeni.

Incydent jednak nie zaszkodził interesom firmy meblarskiej z Podlasia. Dyrektor Matusiak zgodził się sprzedać "w trybie eksperckim" 50 tys. m sześc. drewna na specjalnych warunkach. "Po takim numerze z dyktafonem Andrzej powinien Komosę wykopać z gabinetu. Wydał jednak korzystne zarządzenie dla Rakomu. To pokazuje, jaka była presja na niego" - mówi wysoki rangą leśnik z LP.

Jak się dowiedzieliśmy, sprawa trafiła już pod lupę kontrolerów. "W tej chwili trwa bardzo dokładna kontrola we wszystkich jednostkach Lasów Państwowych. Tryb sprzedaży drewna, jaki zastosowano w przypadku firmy Rakom, jest skandaliczny i narusza wszelkie możliwe procedury wolnorynkowe" - oburza się w rozmowie z DZIENNIKIEM Marian Pigan, obecny dyrektor generalny Lasów Państwowych.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że wstępne ustalenia wskazują, iż firma Rakom jako jedyna kupiła drewno poza oficjalnym systemem aukcyjnym, a więc o wiele taniej. "Mieliśmy podejrzenia, że w trybie eksperckim drewno kupowały również inne podmioty. Ale to się nie potwierdziło" - mówi DZIENNIKOWI urzędnik z Lasów Państwowych.

Ponadto z naszych ustaleń wynika, że sprawa sprzedaży surowca Rakomowi była rozpatrywana w niestandardowy sposób. Na dokumentach wewnątrzurzędowych nie było żadnych dekretacji i podpisów. Zamiast nich na papierach doklejane były żółte karteczki z zaleceniami, jak sprawę należy prowadzić. "Potem odkleiły się i zniknęły. Nie wiadomo więc, kto, kiedy i jakie podejmował decyzje" - tłumaczy nasz rozmówca.

Reklama

W wyjaśnienie sprawy zaangażowała się również Julia Pitera, rządowa pełnomocnik do walki z korupcją. Wystąpiła m.in. do Lasów Państwowych o dokumenty związane ze sprzedażą drewna Rakomowi. "To jakieś wariactwo, aby politycy angażowali się w sprawę interesów jednej firmy" - mówi.

W związku z aferą CBA zatrzymała już szefów białostockich Lasów Państwowych.