Już dawno nie było tak gorąco przy Woronicza. O tym, że padnie wniosek o odwołanie Piotra Farfała, było wiadomo od paru dni. Złożył go Janusz Niedziela, sekretarz rady rekomendowany przez PiS.

Reklama

Jednak takiej reakcji nikt się nie spodziewał. Podczas wczorajszego posiedzenia Szymon Czynsz, zasiadający z polecenia Samoobrony i LPR, w rewanżu złożył analogiczny wniosek, tyle że dotyczący Bochenka i Siwka.

Wiadomo, że na wszystkie wnioski źle zareagował prezes telewizji Andrzej Urbański, który wraz całym zarządem był obecny na posiedzeniu. - Nie krył zdenerwowania. Krzyczał, szczególnie na Janusza Niedzielę, czy wie, co robi, czy zdaje sobie sprawę, jaka jest sytuacja telewizji publicznej i co może spowodować jego nieodpowiedzialne zachowanie - opowiada jeden z członków rady nadzorczej. Niedziela był jednak nieugięty i wniosku nie wycofał. A Urbański zapowiedział, że jeżeli dojdzie do zawieszenia któregokolwiek z członków, to on i tak nadal będzie chciał z nimi pracować.

Prezes ma powody do zdenerwowania. Farfał jest jego największym sojusznikiem w zarządzie, zawsze głosuje tak jak on, co pozwala przegłosowywać Siwka i Bochenka.

Przepychanki trwały cały dzień. Głosowania miały się odbyć wieczorem. "Zawieszenie Farfała jest pewne na 90 proc. Co do Siwka i Bochenka nic nie jest przesądzone" - mówi DZIENNIKOWI jeden z członków rady.

W 9-osobowej radzie cztery głosy ma PiS, pięć Samoobrona i LPR. Do zawieszenia potrzeba pięciu głosów, do odwołania sześciu.

W TVP nieoficjalnie mówi się, że za zmianami w zarządzie stoi Krzysztof Czabański, zawieszony prezes Polskiego Radia, członek rady nadzorczej z nominacji poprzedniego ministra skarbu. To on domagał się wpisania do porządku obrad punktu: zmiany w zarządzie.