Wygrywają ci, co kryją ofiary przegrywają, tak po ludzku to jest po prostu odrażające - komentowała na po głosowaniu posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz, pomysłodawczyni wprowadzenia sankcji na odmowę współpracy z komisją.
Z raportów komisji ds. pedofilii wynika, że wciąż jednym głównych problemów w wyjaśnieniu przypadków przemocy seksualnej wobec małoletnich poniżej 15 roku stanowi brak chęci współpracy ze stronnych różnych podmiotów. Szczególnie duże trudności komisja napotyka na przy okazji badania spraw, w których jako potencjalny sprawca wykorzystania seksualnego dziecka wskazana jest osoba duchowna. Kościół odmawia udostępniania dostępu do akt z postępowań kanonicznych, w których dodajmy, osoby pokrzywdzone nie mają nawet statusu uczestnika postępowania, nie są informowane o ich przebiegu, a często także nawet nie znają rozstrzygnięć kościelnych sądów.
Wstydliwa poprawka PiS
Stąd w prezydenckim projekcie nowelizacji ustawy o komisji znalazła się propozycja dodania do ustawy art. 3a który stanowi, że organy państwa, organizacje i podmioty, na wniosek Komisji, w zakresie niezbędnym do realizacji zadań przez nią wykonywanych, przekazują niezwłocznie, nie później niż w terminie 30 dni posiadane informacje lub dokumenty…
Tyle tylko, że przepis ten nie był obwarowany żadną sankcją. Dlatego podczas posiedzenia komisji ustawodawczej posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz, zaproponowała dodanie regulacji, zgodnie z którymi, w przypadku nieuzasadnionej odmowy udostępnienia dokumentów komisji, ta mogłaby wystąpić do sądu w wnioskiem o nałożenie grzywny. Kodeks postępowania cywilnego, na podstawie którego działa komisja przewiduje, że w takiej sytuacji możliwość nałożenia grzywny w maksymalnej wysokości do trzech tysięcy zł. Biorąc pod uwagę, że taka nie nakładana jest osoby fizyczne, lecz na organy, podmioty i organizacje, takie jak kościoły czy związki sportowe, sankcja nie wydawała się zbyt wygórowana.
O ile komisja ustawodawcza poparła poprawkę i w skierowała do drugiego czytania projekt w wersji rozszerzonej o kary, to podczas drugiego czytania na wtorkowym posiedzeniu plenarnym, poseł Grzegorz Lorek z Prawa i Sprawiedliwości złożył poprawki na piśmie wraz z wnioskiem o… nieodsyłanie już projektu do komisji i przystąpienie od razu do trzeciego czytania.
Tak nagły pośpiech dziwi w przypadku ustawy, które do tej pory była procedowana w normalnym tempie. Wcześniej wręcz do jej rozpatrzenia powołano nawet specjalną podkomisję a wszyscy uczestnicy podkreślali jej rzeczową i merytoryczną pracę (co nie zdarza się wcale aż tak często). Normalnie, gdy podczas drugiego czytania na posiedzeniu plenarnym zgłaszane są poprawki projekt powinien wrócić do komisji, która przeprowadzi nad nimi dyskusję i je zaopiniuje. Jak się okazało, nagły wniosek o przyspieszenie prac nie był bez przyczyny. Wśród poprawek zgłoszonych przez PIS znalazło się bowiem wykreślenie z projektu kar za nieuzasadnione nieudostępniane dokumentów.
Komisja na łasce i niełasce kościoła
Do momentu głosowań treść poprawek nie została zamieszczona na stronie Sejmu. Dostali je tylko posłowie przed głosowaniem. Dzięki przegłosowaniu podczas środowego posiedzenia wniosku o niekierowanie projektu ponownie do komisji, zmiana przeszła bez żadnej dyskusji na ten temat. Wnioskodawca nie musiał też publicznie zgłaszać treści poprawki ani jej uzasadniać podczas transmitowanego w internecie i protokołowanego posiedzenia komisji.
W rezultacie uchwalona przez Sejm ustawa wyposaża komisję w uprawnienie, którego skuteczność będzie zależała tylko od dobrej woli organu, do którego występuje. Ale to nie wszystko. Przepis jest bowiem tak sformułowany, że komisja może żądać dokumentów :w zakresie niezbędnym do realizacji zadań przez nią wykonywanych”. Ustawa nie rozstrzyga kto ocenia, czy ta przesłanka zachodzi, czy nie. Jak zwracali już na naszych łamach eksperci możliwa jest zatem sytuacja, w której komisja występuje o przekazanie dokumentów, a adresat oświadcza, że w jego ocenie nie są one niezbędne dla realizacji zadań komisji.