Janusz Palikot na swoim blogu na portalu Onet.pl wyjaśnia, że dokument dostał "w licznej korespondencji na temat rodziny Kaczyńskich".

Reklama

>>> Zobacz, jak Palikot kpi z doktoratu prezydenta

"Wynika z niej (...), że kandydat był dość lichy" - pisze poseł PO. Chodzi o dorobek naukowy, jaki Lech Kaczyński zgromadził już po habilitacji. Według prezentowanego przez Janusza Palikota dokumentu, jest on bardzo skromny: jedno wystąpienie na konferencji, żadnych publikacji, raportów, ekspertyz ani recenzji. Pusta jest także rubryka dotycząca "ważniejszych osiągnięć w pracy organizacyjnej". Dokument kończy się informacją o pozytywnym dla Lecha Kaczyńskiego głosowaniu nad przyznaniem mu tytułu profesora nadzwyczajnego.

>>> Palikot daje pieniądze na kampanię PiS

Jak komentuje to Janusz Palikot? "Warto w tym kontekście przypomnieć, że jest on profesorem akademickim, a nie nomen omen belwederskim" - pisze.

Poseł PO przytacza historię, która miała się wydarzyć w czasie prezydenckiej wizyty w jednym z miast w Polsce. "Lech Kaczyński zwracając się do urzędującego prezydenta tego miasta powiedział: prezydent w Polsce jest jeden, to ja nim jestem, więc niech pan wybaczy, ale będę się do pana zwracał - Panie Burmistrzu!" - relacjonuje polityk Platformy.

>>> Palikot pyta o ojca Kaczyńskich

I podsumowuje: "Tam jednak, gdzie nie starcza prawdziwej wiedzy, tam jak zawsze wystarczyć mają tytuły. Jeśli więc gdzieś słyszymy, że ktoś do burmistrza mówi - wójcie, a do wójta - sołtysie!, to można być pewnym: mówi to <jakiś> profesor!"