Chodzi o tajemniczą wygraną w kasynie Jackpol w Gdyni w 1992 roku - pisze "Rzeczpospolita". Kiedy w 1996 roku urząd skarbowy sprawdzał, czy majątek polityka ma pokrycie w dochodach, poprosił o dokumenty. Piskorski przedstawił wówczas m.in. zaświadczenie z gdyńskiego kasyna. Potwierdzało, że wygrał w ruletkę 4 mld 950 mln starych złotych (dziś to ok. 500 tys. zł).
>>> "Oto słynne standardy Platformy Obywatelskiej"
Prokuratorzy są jednak pewni: dokument to fałszywka. I potwierdzają to świadkowie.
"Kasyno nigdy nie wystawiło takiego zaświadczenia. Jego śladu nie ma w dokumentach" - zeznał dyrektor Jackpola. Zaznaczył, że majątek trwały kasyna wynosił wtedy ok. 8 mld starych złotych. "Taką wygraną na pewno byśmy pamiętali"
I on, i krupierzy stwierdzili też, że kwota blisko 5 mld złotych - jaką przedstawił Piskorski - była w ogóle niemożliwa do wygrania. Dlaczego? W gdyńskim kasynie można było jednorazowo obstawić na ruletce maksymalnie milion starych złotych. "Żeby wygrać tak dużą sumę, trzeba byłoby wygrać z rzędu 138 gier. I to przy założeniu, że za każdym razem obstawia się maksymalną stawkę i za każdym razem "rozbija bank" - zeznał szef kasyna.
>>> Piskorski łowi Kalisza i Kwaśniewskiego
Na fałszywym zaświadczeniu z kasyna, które urzędnikom pokazał Piskorski, są podpisy kasjerki i pracownika Sławomira P. Kasjerka zaprzeczyła, by był to jej podpis, natomiast P. śledczym nie udało się przesłuchać. "Od kilku lat jest poszukiwany za oszustwo przez prokuraturę w Wejherowie" - mówią prokuratorzy.
Legalność majątku Piskorskiego zaczęto badać w ramach dużego śledztwa dotyczącego gangu pruszkowskiego w 2006 roku. Nieco wcześniej od warszawskiego polityka związanego z mafią - Bogdana Tyszkiewicza, śledczy dowiedzieli się o kontrowersyjnej wygranej i otrzymali z urzędu skarbowego kopię zaświadczenia, które dziesięć lat wcześniej przedstawił Piskorski.