Wybór szefa Komisji Europejskiej, sekretarza generalnego Rady Europy, traktat lizboński i przygotowania do objęcia prezydencji w 2011 r. - to najważniejsze wyzwania w polityce europejskiej dla rządu Donalda Tuska w najbliższych miesiącach. Polska chce mieć liczący się głos w UE. Dlatego planuje także osobne spotkania z kluczowymi politykami unijnymi.

Reklama

>>>Niemcy gotowi poprzeć Cimoszewicza

Najbliższy sprawdzian skuteczności polskiej dyplomacji to wybór szefa Rady Europy. Rząd od kilku miesięcy prowadzi ofensywę na rzecz Włodzimierza Cimoszewicza. W tej sprawie wszystko będzie już jasne pod koniec września. Ale to dopiero wstęp do najważniejszego unijnego rozdania. Pod koniec października czołowi przywódcy europejscy spotkają się na szczycie, który ma rozstrzygnąć o obsadzie kluczowych stanowisk w UE.

>>>Europejski rajd Cimoszewicza

Dla Polski największe znaczenie ma wybór nowego szefa Komisji Europejskiej. Rząd mocno wspiera Jose Manuela Barroso, licząc, że gdy zostanie on ponownie przewodniczącym KE, dostaniemy dobrą tekę. Ale tę kandydaturę ostatnio osłabiają Francuzi i Niemcy, którzy chcą mieć największy wpływ na komisję. Wybór Barroso już został przesunięty. Najpewniej szefa KE poznamy po referendum w Irlandii w sprawie traktatu lizbońskiego. Wtedy też dopiero zostaną przesądzone teki w komisji.

I właśnie w tym czasie, tydzień po unijnym szczycie, Donald Tusk z grupą swoich ministrów poleci do Francji na międzyrządowe konsultacje. Podobne kilka miesięcy temu odbyły się z Włochami.

"To będzie ważna wizyta. Trwają ustalenia, którzy ministrowie polecą z premierem i jakie będą tematy. Na liście na pewno znajdą się rozdania personalne w Unii" - uważa nasz rozmówca z rządu. Inne sprawy to nadzór finansowy, przyszłość Partnerstwa Wschodniego, polityka bezpieczeństwa i obrony, a także polska prezydencja w 2011 r.

Reklama

czytaj dalej



Jak się dowiadujemy, chwilę później, w grudniu, rząd planuje podobne konsultacje międzyrządowe z Niemcami. Właśnie dopinane są szczegóły.

"Rząd przykłada do tych spotkań dużą wagę, bo one dają możliwość bezpośredniej rozmowy z najważniejszymi graczami w Unii. Dzięki temu jesteśmy w stanie lepiej realizować swoje interesy" - podkreśla szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.

Nim dojdzie do kluczowych personalnych rozstrzygnięć, rząd zabiega o niższe rangą stanowiska w KE. Z naszych informacji wynika, że liczy na to, że w nowej kadencji ci urzędnicy pozostaną.

Na razie Polacy pracują już m.in. w gabinetach komisarzy do spraw handlu, budżetu, do spraw instytucjonalnych, a także u przewodniczącego komisji.

"Bardzo ważne, żebyśmy mieli takie funkcje. Na średnim szczeblu zarządzającym jest ich wciąż za mało, dlatego traktujemy to priorytetowo" - przyznaje Dowgielewicz."Z pewnością jest duże oczekiwanie na większy udział Polaków w KE" - wtóruje mu szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzej Halicki.

czytaj dalej



p

Grzegorz Osiecki: Co będzie ważniejsze dla Polski jesienią: zdobycie teki wpływowego komisarza czy wyjaśnienie sprawy wejście w życie traktatu lizbońskiego?
Paweł Zalewski*: To są dwie równoległe ścieżki. Traktat jest niezmiernie istotny dla każdego rządu, bo zmienia logikę działania Unii. Niezależnie jednak od tego, czy wejdzie w życie, czy nie, ważne jest też, wydaje mi się, załatwienie dobrej teki w Komisji Europejskiej dla Janusza Lewandowskiego. To będzie miało wpływ na naszą politykę na najbliższe pięć lat.

Czy Francuzi chcą osłabić pozycję Jose Manuela Barroso, którego obrona jest dla nas ważna?
Z naszego punktu widzenia Barroso jest istotny. Jego już znamy, wiemy, jaką ma wizję działania Komisji Europejskiej. Dlatego łatwiej nam pogodzić nasze oczekiwania co do funkcji w komisji z jego wizją. Jeśli Barroso zostanie jej szefem, nie powinniśmy mieć kłopotu z załatwieniem dobrej teki dla Lewandowskiego. Ale ostatnio cała kalkulacja opierająca się na Barroso została zakwestionowana. A jeśli do końca nie wiadomo, kto będzie szefem komisji, to trudno prowadzić bardzo daleko idącą grę.

Czy pomysł na międzyrządowe konsultacje polsko-francuskie to dobry sposób na rozwiązanie spornych spraw?
To bardzo pozytywny sygnał. Były niedawno takie konsultacje na szczeblu eksperckim. Z naszego punktu widzenia jest to o tyle istotne, że podczas tych spotkań mamy możliwości do przekonania o naszym punkcie widzenia.

Mamy poważne punkty sporne z Francją?
Na szczęście niewiele, zwłaszcza jeśli chodzi o wewnętrzną politykę unijną. Jeszcze kilka miesięcy temu takim problemem były sprawy gospodarcze. Sarkozy proponował rozwiązania protekcjonistyczne, mające dać Francuzom możliwość większej ochrony rodzimego przemysłu. My byliśmy temu przeciwni. Teraz dzięki dobrym wynikom gospodarczym Francji ten postulat nie jest tak istotny.

Czyli dzieli nas kwestia polityki zagranicznej Unii?
Tu rzeczywiście mamy inne spojrzenie. Uważamy, że Unia bardziej powinna się zaangażować na Wschodzie, a Francuzi, że na Południu. Potrzebny będzie jakiś kompromis.

*Paweł Zalewski, europoseł PO