Na korytarzach Kapitolu Wołodymyr Zelenski miał nietęgą minę. Republikanie nie ulegają przesadnie jego czarowi, rozmowy idą jak po grudzie, a postępu w sprawie dalszych pieniędzy dla Ukrainy nie ma. Są za to deklaracje ich czołowych negocjatorów, że przyjazd ukraińskiego prezydenta właściwie nic nie zmienia. Dalej domagają się reformy migracji i dalej nie są zadowoleni z tego, co oferuje Biały Dom. O przegłosowaniu w Kongresie jeszcze w tym roku kolejnych środków dla Ukrainy nie ma co marzyć.

Reklama

Frustracja Zełenskiego

Zełenski w Waszyngtonie musi stawać na wyżynach swoich zdolności aktorskich, by ukryć frustrację. W Białym Domu udawało mu się to w miarę nieźle. Ma w tym doświadczenie. Gdy w 2021 roku podejmował go tu po raz pierwszy Joe Biden, byliśmy po burzy dotyczącej Nord Stream 2. Demokrata nie był skory do wprowadzania sankcji na gazociąg, nieformalnie politycznie wyraził zgodę na projekt. Ukraińcom to się nie podobało, ale nic nie mogli zrobić. W ich interesie z pewnością nie było, by w Białym Domu za głośno protestować czy za mało się uśmiechać.

Reklama
Reklama

Większy błąd w tym, że przez prawie dwa lata szerokiej wojny Zełenskiemu w USA tak właściwie nie udało się przekonać do siebie Republikanów i elektoratu konserwatywnego. Po prawej stronie w USA jest wobec niego sporo antypatii. Powszechne są pretensje absurdalne, jak za wojskowy styl ubioru. Zarzuca się mu niewdzięczność za pomoc i tolerowanie korupcji. Wszystkie te pretensje wydają się mieć jedne źródło - część Republikanów ma Ukraińcowi za złe zbratanie się z Bidenem, w ich umysłach to ten sam potwór, tylko że ma dwie głowy.

"Nestor z partii uczynił z Ukrainy punkt honoru"

Jaką możemy mieć nadzieję? W Mitchu McConellu, wieloletnim liderze Republikanów w Senacie. Los Ukrainy być może spoczywa w jego zdolnościach negocjacyjnych, a jeśli ktoś na Kapitolu potrafi grać w "szachy 5D", to jest to właśnie on. Nestor partii z Ukrainy uczynił swój punkt honoru, być może będzie to jego ostatnia wielka polityczna walka.

Wydaje się, że tylko z pozoru idzie teraz ramię w ramię z trumpistami w blokadzie pomocy. W pewnym momencie zapewne ogłosi, że Biały Dom zgodził się na to, o co zabiegali republikanie i teraz w zamian należą się fundusze dla Kijowa. Pytanie ilu jego partyjnych kolegów i koleżanek pójdzie za nim, czy głosów będzie wystarczająco. Jeszcze kiedyś można było być pewnym jego skuteczności. Teraz polityk z Kentucky ma jednak poważne problemy zdrowotne, okiełznanie trumpistow często wykraczało już poza jego możliwości.

Co dalej z pomocą USA dla Ukrainy?

Szanse, że Kongres nie przegłosuje żadnych środków dla Ukrainy są małe. Demokraci zainwestowali w Ukrainę tyle, że zgodzą się prędzej czy później na niemal każde żądania Republikanów. Dla Ukrainy kluczową sprawą będzie jednak końcowa kwota w nim zawarta. Wszystko wskazuje na to, ze będzie na tyle niska, iż średnio miesięcznie pomoc wojskowa wysyłana Kijowowi z USA będzie nawet kilkukrotnie mniejsza niż dotychczas. I na nic zda się przy tym kreatywna księgowość administracji. Dlatego w Waszyngtonie od największych stronników Ukrainy po osoby odnoszące się do niej z rezerwą, panuje właściwie zgoda - Kijów będzie musiał niedługo negocjować porozumienie, w którym w jakiejś formie pogodzi się z utratą okupowanych przez Rosję terytoriów.