Zaraz po spotkaniu rzecznik rządu Paweł Graś oznajmił: "Najlepsza odpowiedź na te kłamstwa to odpowiedź historyków i dokumentów źródłowych. Mam nadzieję, że takie publikacje ze strony IPN będą się ukazywać w najbliższych dniach" - stwierdził.

Reklama

Dzisiaj Kurtyka wyda oświadczenie, w którym odniesie się do skandalicznych tez prezentowanych przez stronę rosyjską. "To polemika z rosyjskimi publikacjami w odniesieniu do paktu Ribbentrop" - Mołotow, do rzekomych sojuszy polsko-niemieckich sprzed II wojny światowej o charakterze antysowieckim. Może być odniesienie do kwestii archiwaliów, które strona sowiecka przejęła i których do dziś nam nie zwrócili, co więcej, zabraniają nam dostępu. Jest też kwestia jeńców z wojny polsko bolszewickiej i jest pokazane, skąd to się wzięło i że tego nie można żadną miarą porównywać z Katyniem" - wylicza dr Antoni Dudek, doradca prezesa IPN.

>>>PiS o liście Putina: Zabrakło przepraszam

Wieczorem portal Rp.pl ujawnił oświadczenie Kurtyki. "Forsowanie twierdzeń ewidentnie nieprawdziwych i kłamliwych w imię bieżących interesów politycznych nie służy prawdzie historycznej i dialogowi, nie służy ani Rosji, ani Polsce - krajom i narodom, których relacje historyczne są szczególnie nasycone emocjami. Wobec takich działań Instytut Pamięci Narodowej nie może przejść obojętnie, bowiem podstawową jego misją jest troska o zachowanie pamięci o dziedzictwie XX-wiecznej historii Polski, w tym o najtragiczniejszym w naszych dziejach okresie II wojny światowej, kosztach cywilizacyjnych okupacji niemieckiej i sowieckiej, walce o wolność oraz o skutkach dyktatury komunistycznej" - czytamy.

Dlaczego Tusk poprosił akurat Kurtykę o przygotowanie odpowiedzi? "Intencja jest taka, że Rosjanie ogłaszają coś przez służbę wywiadu, a my odpowiadamy poprzez historyków. Chcemy też zaprosić ich do dyskusji, ale może już nie funkcjonariuszy wywiadu, ale badaczy" - mówi Dudek. Wtóruje mu jeden ze współpracowników premiera: "Nasz rząd chce rozmawiać o tym, co jest teraz, i o tym, co będzie jutro, wczoraj zostawiamy historykom" - tłumaczy. A ocena historyków jest jednoznaczna. "Potrzebna jest polityka historyczna, rozumiana nie jako uprawianie propagandy, ale aktywne promowanie wizji historii opartej na prawdzie. Tak zrobili Czesi. Przez placówki dyplomatyczne, kontakty z resortami edukacji w różnych krajów doprowadzili do sytuacji, w której symbolem okupacyjnego terroru hitlerowskich Niemców jest pacyfikacja czeskiej wsi Lidice, a nie ma słowa o Powstaniu Warszawskim" - podkreśla profesor Andrzej Nowak.

Rząd na razie ma inne priorytety. W czasie rozmów z rosyjską delegacją chce podkreślać wagę przyjęcia przez Putina zaproszenia na uroczystości w Gdańsku, zwłaszcza że dla Rosjan II wojna światowa zaczęła się dopiero 22 czerwca 1940 r. Taką strategię miał ustalić wczoraj premier w trakcie narady ze współpracownikami - m.in. szefem MSZ Radosławem Sikorskim, szefem UKiE Mikołajem Dowgielewiczem i Adamem Rotfeldem, szefem Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych. "Przekonanie szefa rosyjskiego rządu do naszej oceny historii nie jest na tym etapie możliwe. Otwarta polemika by nic nie dała. Mogłaby natomiast zniweczyć wydźwięk samego przyjazdu Putina do Gdańska" - mówi nam jeden z polskich dyplomatów.

Główny cel, który rząd wyznaczył sobie na dzisiejsze uroczystości, jest jeden. "Najważniejsze jest przypomnienie Europie i światu, że 1 września wojna zaczęła się w Polsce od niemieckiej agresji na Polskę. To jest przekaz, który chcemy, żeby poszedł w świat" - tłumaczył wczoraj rzecznik rządu i dodawał: "Niestety, zarówno po wschodniej, jak i zachodniej stronie polskiej granicy nie dla wszystkich ta prawda jest oczywista i nie wszyscy o tym wiedzą i pamiętają" - podkreślał Paweł Graś.