Zgodnie z regulaminem europarlamentu podział tych stanowisk odbywa się według klucza zapewniającego "sprawiedliwą reprezentację państw członkowskich oraz opcji politycznych".

Reklama

Radość PiS, niedosyt PO

Polscy europosłowie od początku skupili się na uzyskaniu szefostwa delegacji związanych z prowadzeniem polityki wschodniej. Szefem grupy UE - Ukraina został Paweł Kowal z PiS. Na czele delegacji współpracującej z Białorusią stanie Jacek Protasiewicz z PO.

"Okazało się, że my z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ugraliśmy więcej niż koledzy z PO w Europejskiej Partii Ludowej" - mówi europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Jacek Protasiewicz jest zdziwiony takim stawianiem sprawy. "Możemy się licytować. Ale czy PiS ma kogoś tak wysoko postawionego jak szef całego parlamentu?" - pyta retorycznie. I dodaje: "Mieliśmy pierwszeństwo przed PiS, ale zdecydowaliśmy się na Białoruś".

Reklama

Według Protasiewicza w ciągu pięcioletniej kadencji europarlamentu w Kijowie nie dojdzie do przełomu. "A Białoruś na pewno zdecyduje, czy wraca na kierunek ZBIR-u, czy zwraca się do Europy" - uważa europoseł Platformy, który będzie szefował właśnie tej delegacji.

Młody Bułgar w Euro-Nest

Mimo to europosłowie PO czują niewielki niedosyt. Platforma miała ochotę na objęcie przewodnictwa także w grupie UE - Rosja. "Moskwa się jednak przestraszyła, że Polacy położą łapę na wszystkim, co związane z polityką wschodnią, i postawili warunek, że na czele musi stanąć socjalista" - opowiada ważny eurodeputowany PO.

Reklama

czytaj dalej



Nie udało się także objąć przewodnictwa w nowej grupie Euro-Nest. Pomysłodawcą tego projektu był Jacek Saryusz-Wolski z PO. To zgromadzenie obejmie współpracą Ukrainę, Mołdawię, Azerbejdżan, Armenię, Gruzję i Białoruś. Euro-Nest ma być uzupełnieniem programu Partnerstwa Wschodniego. Na czele tej grupy stanął młody bułgarski socjalista Kristian Vigenin. "Niestety, jego poglądy na surowcowe uniezależnienie się od Rosji są znane i dalekie od naszych oczekiwań" - przyznaje jeden z europosłów PiS.

"Nie ma porażki, to tylko forum wymiany dobrych praktyk parlamentarnych" - bagatelizował znaczenie tej delegacji Protasiewicz.

Saryusz Wolski rzutem na taśmę

W prezydium tej grupy miało być miejsce dla jednego Polaka. Miał to być Ryszard Czarnecki. Ostatecznie w prezydium zasiądzie dwóch polskich europarlamentarzystów.

Po południu batalię o miejsce w prezydium stoczył Saryusz-Wolski. Z sukcesem. Został wiceszefem, ale ku niezadowoleniu partyjnych kolegów. "Nie dość mu zaszczytów? Wiceszef EPP, szef delegacji PO - PSL we frakcji i szef delegacji UE - NATO" -komentował znany europoseł Platformy.